Marzenia polskich kibiców o klubie w Lidze Mistrzów muszą poczekać kolejny rok. Raków Częstochowa po wyeliminowaniu estońskiej Flory Tallin, azerskiego Karabachu Agdam i cypryjskiego Arisu Limassol wreszcie znalazł pogromcę. W decydującej rundzie eliminacji lepsza okazała się FC Kopenhaga, choć z przebiegu dwumeczu "Medaliki" mogą mieć duży niedosyt. O ich odpadnięciu zadecydowały dość niefortunnie stracone gole - w pierwszym meczu pechowy samobój Bogdana Racovitana, a w rewanżu fatalna interwencja Vladana Kovacevicia po strzale obrońcy duńskiego zespołu. Trafienie Łukasza Zwolińskiego w końcówce drugiego spotkania okazało się jedynie honorowe, ale Raków i tak może być dumny ze swojej postawy. Oczywiście apetyt rósł w miarę jedzenia i marzono o grze w LM, jednak przed startem kwalifikacji mało kto spodziewał się, że mistrz Polski tak łatwo zapewni sobie udział w Lidze Europy.
Cezary Kulesza bezpośrednio po odpadnięciu Rakowa z LM
Jest to niewątpliwy sukces klubu, który dopiero dwa lata temu debiutował w europejskich pucharach i w tym sezonie po raz pierwszy udało mu się awansować do fazy grupowej. Poprzednie dwie próby kończyły się porażkami w decydującej fazie eliminacji do Ligi Konferencji Europy. Teraz udało się awansować do pucharu położonego o szczebel wyżej, co mimo bolesnej porażki z FC Kopenhaga docenił między innymi Cezary Kulesza.
"Szacunek dla zawodników Rakowa Częstochowa za ambitną postawę w eliminacjach Ligi Mistrzów. Gratulacje za wejście do fazy grupowej Ligi Europy. Jutro wspieramy Legię Warszawa w walce o Ligę Konferencji Europy" - napisał prezes PZPN na X (dawniej Twitter) tuż po ostatnim gwizdku środowego meczu. W ten sposób wyraził myśl, którą odczuwały miliony kibiców i przypomniał, że w czwartek jeszcze jeden polski klub czeka arcyważne spotkanie. Wszyscy w Polsce mają nadzieję, że jesienią w Europie zaprezentuje się nie tylko Raków, lecz także Legia Warszawa, która u siebie zmierzy się z duńskim FC Midtjylland. W pierwszym meczu był remis 3:3.