Josep Guardiola już po raz czwarty poprowadzi zespół w finale Ligi Mistrzów. Dwukrotnie – w latach 2009 i 2011 – doprowadził do niego ekipę Barcelony. I dwukrotnie z nią triumfował, w obu przypadkach – w Rzymie (2:0) w 2009 i w Londynie na Wembley (3:1) w 2011 – pokonując „Czerwone Diabły” z Manchesteru. Po odejściu z Blaugrany, z Bayernem Monachium trzykrotnie docierał do półfinału LM, i trzykrotnie znajdował w nim pogromców z Hiszpanii, w postaci Realu, Barcelony i Atletico!
Szansę na trzeci triumf w Champions League dostał dwa lata temu. Na Estádio do Dragão w Porto, w wewnątrzangielskim finale, lepsi od podopiecznych Guardioli okazali się jednak piłkarze „The Blues” ze stolicy Anglii. Wielu kibiców odebrało to jako niespodziankę, bo przecież chwilę wcześniej „Citizens” sięgnęli po mistrzostwo kraju, a Chelsea rozgrywki ligowe skończyła na czwartym miejscu.
- Nie skreślam całkowicie mediolańczyków. W końcówce sezonu byli na fali wznoszącej – mówi co prawda w rozmowie z „Super Expressem” Marek Koźmiński, ale… w Stambule faworyt będzie jeden. Guardiola ma poprowadzić Manchester City do historycznego triumfu. Historycznego dla klubu, ale i dla niego samego. Zostałby w ten sposób trzecim szkoleniowcem, mającym na koncie trzykrotne zwycięstwo w Champions League. W latach 2016-2018 trzy razy z rzędu najlepsi w tych rozgrywkach okazali się „Królewscy”, których prowadził Zinedine Zidane.
Niedoścignionym (na razie!) rekordzistą jest natomiast w tej dziedzinie Carlo Ancelotti. Pognębiony przez Guardiolę w półfinale tej edycji LM włoski szkoleniowiec pięciokrotnie prowadził drużyny w decydującym boju, aż czterokrotnie sięgając po zwycięstwo. W latach 2003 i 2007 uczynił to jako opiekun AC Milan, natomiast w roku 2014 oraz dwanaście miesięcy temu doprowadził do triumfu madrycki Real.
Listen on Spreaker.