To miało być prawdziwe święto futbolu. Przed ostatnią serią gier Bayern jest już pewny awansu z 1. miejsca, Katalończycy natomiast wciąż muszą drżeć o obronę lokaty dającej grę w 1/8 finału. Przy prawdopodobnym zwycięstwie Benfiki Lizbona nad Dynamem Kijów piłkarze Barcelony nie mogą kalkulować i po prostu muszą wywieźć z Allianz Areny komplet punktów. Wydawało się zatem, że będzie to pasjonujące starcie, odbywające się przy obecności kibiców wypełniających monachijski stadion po brzegi. Nic takiego nie będzie miało jednak miejsca – rząd w Bawarii z powodu rosnącej liczby zachorowań na koronawirusa postanowił do końca grudnia zamknąć wydarzenia sportowe dla kibiców.
Rozczarowania tym faktem nie kryje wiceprezes klubu z Monachium, Jan-Christian Dreesen. - Fakt, że znów musimy grać przed pustymi trybunami na Allianz Arenie, mocno nas uderza. Bez kibiców na stadionie piłka nożna jest o połowę gorsza, nie mówiąc już o konsekwencjach ekonomicznych. Oczywiście musimy zaakceptować tę decyzję, nawet jeśli wszystko jest zrobione dla zdrowia gości na naszym stadionie zgodnie z 2G i naszą koncepcją higieny – powiedział. Warto przy tym wspomnieć, że Bayern poinformował już o dokonaniu zwrotów za bilety zakupione na wszystkie domowe mecze do końca tego roku oraz rozpoczęciu procesu odliczenia kwot przysługujących osobom posiadającym karnety na rundę jesienną.
Bayern Monachium po 5 kolejkach fazy grupowej Ligi Mistrzów ma na koncie komplet punktów i jest już pewny zajęcia w niej pierwszego miejsca. Mecz z Barceloną rozstrzygnie jednak, czy do dalszych gier awansują Katalończycy czy też Benfica Lizbona. Zespół z Bawarii będzie musiał grać przy pustych trybunach także podczas domowych spotkań przeciwko FSV Mainz (11.12) oraz VfL Wolfsburg (17.12). W Bundeslidze monachijczycy także zajmują pozycję lidera, o punkt wyprzedzając Borussię Dortmund, z którą już w sobotę zmierzą się na wyjeździe.