„Super Express”: - Liverpool za szybko uwierzył w to, że ma już Real na deskach?
Jerzy Dudek: - Lepiej to spotkanie nie mogło się ułożyć dla Liverpoolu. Real dał się zaskoczyć. Jednak błąd przed przerwą bramkarza Alissona zaważył na wyniku i zabił ten mecz. Rzadko widzimy, żeby zdarzały mu się takie wpadki. W tym momencie akcja Viniciusa Juniora na 2:2 ugasiła płonący Anfield Road, bo atmosfera była mega gorąca. Wcześniej można było zapewnić sobie prowadzenie 3:0. Mówię o Alissonie, ale błąd popełnił też Thibaut Courtois. Dwa błędy najlepszych bramkarzy w Europie pokazują, jak szalony to był mecz.
- Spodziewał się pan, że Real w ogóle zdoła się podnieść po dwóch ciosach Liverpoolu?
- „Królewscy” mają to w DNA, potencjału i talentu piłkarzy jest tam wiele. Jeśli grają na maksimum swoich możliwości, to potrafią zrobić niesamowite rzeczy. W ubiegłym sezonie taki pokaz siły i determinacji dali z Man City czy PSG. Teraz powtórzyło się to z Liverpoolem, który w tym sezonie nie zachwyca. Jednak to przyspieszenie, zabójczy kontratak - to ich markowe zagranie - sprawiają, że zaskakują rywala i odwracają przebieg meczu z każdym przeciwnikiem. Po Realu można się tego spodziewać, nie można mówić, że mieli szczęście, bo za często się to dzieje. W ten sposób po raz kolejny zapisał historyczny mecz pokonując Liverpool. Będziemy wspominać to przez lata.
- Co w pana ocenie zadecydowało o wygranej Realu?
- Na pewno wpływ miało to, że Liverpool jest w słabszej formie. Wielu piłkarzy wraca dopiero po urazach i nie są jeszcze na wysokich obrotach. Ten sezon jest dla nich przeciętny. Każda strona gola podcina im skrzydła, zawodnicy za szybko się poddają. W środku pola dominował Real, jego piłkarze bardzo swobodnie rozgrywali a Liverpool miał duże problemy z wyprowadzaniem piłki czy atakiem pozycyjnym. Za długo to trwało, to była widoczna różnica. Nie mówię już o szybkości na skrzydłach, którą robili Vinicius Junior i Rodrygo. Do tego intuicja Benzemy. Wygraną Real zawdzięcza swojej mentalności, która była na znacznie wyższym poziomie niż u gospodarzy. Ale to nie dziwi, bo hiszpański zespół jest w innym miejscu. Przed spotkaniem mówiłem, że może wygrać, ale nie musi. Z kolei Liverpool musiał to zrobić i nie poradził sobie z presją.
- W pierwszej połowie błysnął Vinicius Junior, po przerwie koncert dał Karim Benzema. Jak pan ocenia występ tego duetu?
- Oni grają na pamięć. Vinicius może grać z zamkniętymi oczami, ale i tak dostrzeże Francuza. Największym problemem Realu jest to, żeby zmusić graczy do gry na największej intensywności. To miało miejsce na Anfield Road, ale na tle zdołowanych piłkarzy Liverpoolu. Wspomniany duet robi różnicę. Benzema w ostatnim okresie jest tak mocny mentalnie. Myślę, że nigdy wcześniej nie był na takim poziomie. Jest liderem, przywódcą, bierze odpowiedzialność. A do tego ta jego pewność siebie. Vinicius bawi się piłką, bo ma niewiarygodny talent. Ale ważna jest linia pomocy Realu, to wszystko ma znaczenie. I nawet, gdy linia obrony popełni błąd, to siła w ataku jest na tyle duża, że zawsze jest wstanie odpowiedzieć. Ale było to na tle Liverpoolu, który jest cieniem zespołu sprzed lat.
- Jak pana znajomi na Anfield Road komentowali katastrofę Liverpoolu i triumf Realu?
- Wszyscy są w szoku, bo początek układał się pod Liverpool. Można było usłyszeć słowa „wreszcie odzyskujemy ten blask”, a tu nagle jedna akcja odmienia losy meczu. Liverpool za łatwo się poddał. Brakowało charakteru z którego angielski klub jest znany. W drugiej połowie przygasła atmosfera na Anfield Road. To pokazało, że kibice nie na to czekają. Owszem, można przegrać u siebie - rzadko się to zdarza - ale trzeba walczyć, starać się, gryźć, szarpać, biegać. Liverpool był bezradny. Widać, że ten sezon jest fatalny. Tutaj wszyscy są zgodni. Mówią, że będzie trudno awansować do najlepszej czwórki w Premier League. Może ten zimny prysznic z Realem poskutkuje tym, że wszyscy zaczną wykonywać swoją robotę, którą tak brakowało w drugiej połowie.
- Sprawa awansu już się rozstrzygnęła. Jak przewiduje pan rewanż?
- Zadanie przed Liverpoolem jest mega trudne. Real jest genialny w kontrataku. Jeśli chcesz podjąć ryzyko, to musisz atakować na Santiago Bernabeu, zagrać wysokim pressingiem. Ale taki sposób grania będzie idealny dla Realu. Dlatego rewanż będzie dla Liverpoolu bardzo trudny pod kątem zaproponowania strategii i rozszyfrowania gospodarzy. Na to spotkanie wrócą kolejni gracze, ale będą potrzebowali rytmu meczowego. Ale tak szybko nie odzyskają formy. Menedżer Juergen Klopp musi przygotować właściwy plan i podnieść morale. Trzeba odzyskać wiarę i ducha walki Liverpoolu. To będzie kluczowe.

i