"Super Express": - Lech jest w dużym kryzysie, strzela bardzo mało goli. Z kolei Dnipro jest wiceliderem na Ukrainie. Zanosi się na jednostronny mecz?
Jewhen Seleznow: - Nie sądzę. Liga to jednak co innego niż puchary. Każdy piłkarz ma gdzieś w podświadomości, że straty w lidze można później odrobić, a w pucharach już nie. Dlatego jestem przekonany, że Lech mocno się na nas spręży. Choć... Prawdą jest, że teraz nie bardzo ma nas kim straszyć. Sporo wiem o naszym rywalu i nie ma co ukrywać - odejście Roberta Lewandowskiego to duży kłopot. To tak, jakby Lech stracił połowę drużyny.
- Napastnicy Lecha wyglądają kiepsko, za to pan jest w świetnej formie. To prawda, że strzela pan tyle goli dzięki specjalnej diecie?
- Bzdura. Strzelam, bo jestem w dobrej formie. Z jedzeniem to nie ma nic wspólnego. W sześciu ligowych meczach strzeliłem pięć goli, więc jest nieźle. Tyle samo bramek ma Andrij Szewczenko z Dynama Kijów. Dla mnie rywalizacja z Szewczenką to duża sprawa, bo to przecież żywa legenda ukraińskiej piłki. Jak kiedyś Błochin czy Zawarow. Ale z drugiej strony to nie jest tak, że żyję tylko tym, czy prześcignę Szewczenkę. Tak naprawdę korona króla strzelców ma drugorzędne znaczenie. Najważniejsze, żeby w końcu Dnipro zostało mistrzem Ukrainy. To marzenie wszystkich w klubie.
- Poza Robertem Lewandowskim zna pan innych polskich piłkarzy?
- Tak. Lewandowskiego Mariusza (śmiech). To na Ukrainie bardzo znana postać. Grałem z nim w Szachtarze Donieck. Zrobił tu polskiej piłce świetną reklamę. Podobnie jak Seweryn Gancarczyk. Sporo też słyszałem o tym, że kibice Lecha są najlepsi w Polsce. Zatem spotykają się kluby, które mają najlepszych fanów w swoich krajach.
- Był pan kiedyś w Polsce?
- Ponad 10 lat temu, jako junior Szachtara. Seweryn Gancarczyk mówił, że wiele się od tego czasu u was zmieniło, ale na zwiedzanie czasu nie będzie. Najważniejsze to przyjechać na rewanż i wyrwać Lechowi awans. A ja zamierzam strzelić decydującą bramkę.
NIE PRZEGAP
Dnipro Dniepropietrowsk - Lech Poznań,
Polsat, dziś od 19.00