"Super Express": - Grasz w Belgii, więc doskonale znasz Club Brugge. Lech powinien się bać?
Marcin Wasilewski: - Absolutnie nie! Lech jest lepszy od Brugge i jutro to udowodni. Owszem, w Europie bardziej znani są Belgowie, ale lata świetności mają za sobą. Co z tego, że 13 razy zdobyli mistrzostwo Belgii, skoro w ostatnich sezonach nawet nie potrafili nawiązać walki z czołówką. Przed każdymi rozgrywkami mocno się "pompują", grożą, że tym razem już na pewno powalczą, a potem klapa. Wystarczy zobaczyć, z jaką stratą do mistrza kończyli ostatnie sezony. Dwa lata temu stracili 10 punktów, a rok temu aż 18.
- W której formacji Lech jest lepszy?
- W każdej. Weźmy obronę. Nasza jest pewna, stabilna, a defensywa Brugge popełnia mnóstwo błędów i napastnicy Lecha nie powinni mieć problemów z wykorzystaniem tego. W pomocy mamy Stilicia, oni tego typu gracza nie mają. No i atak. U nas "Lewy" i Rengifo, a u nich Nigeryjczyk Akpala i stary Belg, Wesley Sonck. Moim zdaniem nasi są lepsi. Bo choć na Akpalę trzeba uważać, a Sonck potrafi zaskoczyć z rzutu wolnego, to poza tym wielkich atutów z przodu nie mają.
- W Brugge gra pochodzący z Polski Michael Klukowski. Dobry jest?
- Niezły. To obrońca, ale ciągnie go do przodu. Często pędzi skrzydłem i niebezpiecznie dośrodkowuje. Trzeba go będzie zablokować.
- Jako gracz Anderlechtu grałeś z Brugge wiele razy. Wygrywałeś, przegrywałeś?
- Za moich czasów nigdy nie dali nam rady. Bodajże osiem razy z nimi grałem i o ile pamiętam, siedem razy to my wygraliśmy, a raz był remis. Naprawdę nie ma się czego bać.
- A rewanż? Jaka jest atmosfera na stadionie Brugge?
- Stadion mają fajny, na 30 tysięcy ludzi. Ale... kibice Brugge do pięt nie dorastają fanom Lecha. Tym bardziej szkoda, że Lech nie zagra u siebie, bo to byłby ten nasz dwunasty zawodnik.
- Lech walczy jutro, ale wy już dzisiaj. Fatalnie trafiliście w walce o Ligę Mistrzów...
- Gramy z Olympique Lyon. Gorzej trafił chyba tylko Celtic, bo na Arsenal. Ale2 jedziemy do Francji sprawić niespodziankę.