"Super Express": - Już w sobotę, czeka nas finał Ligi Mistrzów, w którym Real Madryt zmierzy się z Liverpoolem. Kto jest faworytem tego spotkania?
Franco Tancredi: - W takim meczu, na takim poziomie nie ma drużyn przypadkowych. Oczywiście, można mówić, że Real miał szczęście odwracając w końcówce losy spotkania z Manchesterem City, można także powiedzieć, że fortuna sprzyjała Liverpoolowi, który do przerwy przegrywał w Hiszpanii, ale jedni jak i drudzy zrobili wszystko, aby znaleźć się w Paryżu i zwyczajnie na to zasłużyli. Kto będzie faworytem? Trudno wskazać kogoś ze 100-procentową pewnością, ale mimo wszystko wskażę na „Królewskich”.
- Pracował pan w Realu, który jest najbardziej utytułowanym klubem na międzynarodowej arenie. Czy finał Ligi Mistrzów nie jest tam traktowany ze swoistą rutyną?
- Nie, chociaż presja na wynik jest w Madrycie olbrzymia. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, jak wielki jest to klub, co osiągnął i jaka presja za tym stoi. Pamiętam, kiedy wspólnie z Fabio Capello pracowaliśmy na Santiago Bernabeu i nie udało się nam awansować do finału Ligi Mistrzów. Było to olbrzymie rozczarowanie i niezadowolenie. W końcu byliśmy „Galacticos”, ale ostatecznie nie udało się zrealizować ustalonego celu.
Były bramkarz Dortmundu o menedżerze Liverpoolu. "Jurgen Klopp był jak..." [WYWIAD]
- Doskonale zna pan także Carlo Ancelottiego, z którym występował pan w drużynie Romy jak i reprezentacji Włoch. Czy już wtedy „Carletto” zapowiadał się na tak znakomitego szkoleniowca?
- Ancelotti był znakomitym piłkarzem, jednym z najlepszych w ówczesnej Romie, z którą sięgnął po tytuł, z którą awansował do finału Pucharu Europy i z którą sięgał jeszcze po Puchary Włoch. Mocno skupiony na ciężkiej pracy, wiedział co chce osiągnąć. Do tego fantastyczny kompan w szatni, przyjaciel i kolega. Nigdy nikogo nie obraził, starał się być taktowny, grzeczny, jak trzeba było zwracał się do innych po poradę i pomoc.
Gwiazda Rakowa Ivi Lopez nie ma wątpliwości, kto wygra Ligę Mistrzów. Zdecyduje o tym ten piłkarz
- Uwzględniając zarówno karierę piłkarską jak i trenerską będzie to jego ósmy finał Ligi Mistrzów. Wynik jest niesamowity.
- To prawda, niekiedy żartujemy w gronie znajomych, że te rozgrywki powinny być imienia Carlo Ancelottiego. Niemniej jego liczby są imponujące. To jeden z najbardziej zasłużonych, jeżeli nie najbardziej zasłużony obecnie trener na świecie. Doceniam kunszt i dokonania innych, jak Jurgena Kloppa, Pepa Guardioli, ale to co zrobił Carlo jest absolutnie znakomite. Naturalnie będę mu mocno kibicował w sobotę, ze względu na łączącą nas znajomość, chociaż oczekuję naprawdę atrakcyjnego spotkania.