Ile jeszcze razy trzeba będzie się wstydzić za kiboli warszawskiego klubu? 20 lat stolica czekała na powrót do Champions League i od razu stała się pośmiewiskiem Europy. I ze względu na kompromitującą porażkę 0:6 z Borussią, i - a może przede wszystkim - w wyniku zachowania kibiców.
UEFA poinformowała wczoraj, że wszczęła postępowanie przeciwko Legii Warszawa. Chodzi o rasistowskie zachowania kibiców, zamieszki na trybunach, złą organizację, rzucanie przedmiotów na murawę. Kara (chodzi tu szczególnie o pierwszy zarzut) może być drastyczna. Z zamknięciem stadionu włącznie.
- Musimy zakładać taki czarny scenariusz. To dla nas najgorsza możliwość, ale istnieje takie zagrożenie - powiedział Seweryn Dmowski, dyrektor ds. komunikacji Legii.
Warszawski klub broni się, że okrzyki z trybun nie były rasistowskie ani antysemickie. Według klubu były "tylko" obraźliwe - nie "Jude BVB", a "Nutte BVB" ("Nutte" to po niemiecku "dziwka"). Zajście nie zostało opisane przez delegata UEFA, natomiast sprawę podniosła organizacja antyrasistowska FARE.
- Wykorzystamy wszystkie dostępne nam materiały i pliki, które jasno dowodzą, co śpiewała "Żyleta". Nie było treści rasistowskich - stwierdził Dmowski.
Legia przy okazji wyłapuje i karze prowodyrów zajść. Po środowym meczu zidentyfikowano aż 70 osób podejrzanych o udział w burdach, a 40 z nich już otrzymało zakazy stadionowe.