W pierwszym meczu 4. rundy eliminacji do LM w Bukareszcie padł remis 1:1. W Warszawie Legii wystarczało 0:0, ale szybko okazało się, że aby awansować, trzeba strzelać gole i to aż trzy. Legia niestety strzeliła o jednego za mało.
- To najważniejszy mecz w naszym życiu – mówili przed meczem niektórzy z legionistów. Kiedy jednak wyszli na boisko, poruszali się po nim tak, jakby sparaliżowała ich ogromna waga spotkania. Byli jakby nieobecni, tylko odprowadzali wzrokiem piłkę, kiedy zmobilizowani Rumuni przedostawali się pod pole karne Duszana Kuciaka.
>>> Legia - Steaua, wynik 2:2. Tak twitter żył meczem - zobacz, jak zmieniały się nastroje
Dramat zaczął się w 7. minucie. Stanciu bez problemu wbiegł pod polską bramkę, „nawinął” obronę Legii i kopnął piłkę do siatki obok bezradnego Kuciaka. Legioniści jeszcze nie zdążyli otrząsnąć się po straconym golu, a już dostali... kolejny cios. Fatalny błąd w środku pola popełnił Ivica Vrdoljak, a kontrę gości skutecznym strzałem wykończył Piovaccari.
Kibice Legii, którzy zgotowali swoim piłkarzom fantastyczne przyjęcie, nie przestali gorąco ich dopingować. Warszawianie nieco się rozruszali i trafili nawet do siatki, ale sędzia odgwizdał spalonego (powtórki pokazały, że była to dyskusyjna decyzja).
Ogromną nadzieję wlał w serca warszawskich fanów ich ulubieniec – Miro Radović, który strzałem głową wykończył doskonałe dośrodkowanie. Niestety, to byłoby na tyle goli Legii w pierwszej połowie... Po przerwie warszawianie rzucili się do huraganowych ataków, ale klarownych okazji do strzelenia gola było jak na lekarstwo. Dopiero w ostatniej minucie na 2:2 wyrównał Jakub Rzeźniczak, ale chwilę później sędzia odgwizdał koniec meczu. Rumuni awansowali dzięki większej liczbie goli strzelonych na wyjeździe. Kiedy oni rozpoczęli taniec na murawie, Legioniści padli na nią zrozpaczeni.
Steaua zagra w Lidze Mistrzów i zarobi mistrzowskie pieniądze – 40 milionów złotych za sam występ w fazie grupowej. A Legii pozostaje występ w Lidze Europy i marzenia o przełamaniu polskiej niemocy za rok.