Liga Mistrzów. Milan - Arsenal, wynik 4:0. OCENY po meczu

2012-02-15 23:42

Tylko przez kwadrans Wojciech Szczęsny zdołał zachować czyste konto w pierwszym meczu 1/8 Ligi Mistrzów, w którym Arsenal Londyn walczył na wyjeździe z AC Milanem. Później Włosi dali Anglikom lekcję futbolu i rozgromili ich aż 4:0. "Kanonierzy" nie mieli szczęścia, a gospodarze mogli nawet wygrać wyżej.

Strzał Tomasa Rosickiego z 2.minuty meczu był sygnałem do ataku dla Arsenalu. Anglicy nie poszli jednak za ciosem. Wręcz przeciwnie. W kolejnych minutach to zawodnicy Milanu niemiłosiernie ostrzeliwali bramkę Wojciecha Szczęsnego.

Efektowne przyjęcie klatką piersiową poprzedziło strzał "z powietrza" Kevina Prince'a-Boatenga, który w 15.minucie otworzył "worek z bramkami". Za ten strzał i mnóstwo sił pozostawionych na boisku graczowi z Ghany należą się słowa uznania.

Zlatan Ibrahimović nie mógł utrzymać nerwów na wodzy i ciągle dawał się łapać na spalonym. Zamiast strzelać, postanowił więc... pobiec. Po jego rajdzie lewą stroną i precyzyjnym dograniu, Robinho musiał trafić do siatki na 2:0.

Przeczytaj koniecznie: Milan - Arsenal, wynik 4:0. "Kanonierzy" rozbici na San Siro! Zapis relacji NA ŻYWO w internecie

Obaj wspomniani byli najjaśniejszymi punktami Milanu. Robinho tuż po przerwie znowu wpakował piłkę do bramki rywali, po zagraniu... Ibrahimovicia. Szwed też trafił - później, z rzutu karnego. Sam wywalczył wykorzystaną "jedenastkę".

W Milanie doskonale w bramce radził sobie Christian Abbiati. Cała drużyna grała nieźle, ale najbardziej pożyteczne i skuteczne było właśnie trio: Prince-Boateng - Ibrahimović - Robinho.

W Arsenalu walczyć próbowali tylko Alex Song, Tomas Rosicky i przede wszystkim Robin Van Persie. Ten ostatni zmarnował jednak kilka świetnych okazji bramkowych. Brakowało mu "chłodnej głowy" i szczęścia, a oba te elementy są potrzebne napastnikom, więc na nic jego aktywność. Wojciech Szczęsny sięgał do siatki po piłkę aż cztery razy, ale trudno mieć do niego większe pretensje. Nie zawalił przy żadnym z goli. Przy tak fatalnej postawie obrońców nie miał po prostu nic do powiedzenia.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze