- Zwycięstwo z Bayernem oprócz ważnych punktow dodało wam chyba pewności siebie przed meczem w Londynie?
Łukasz Piszczek: - Na pewno czujemy się jeszcze mocniejsi psychicznie. Ale każdy mecz jest inny, a Bayern i Arsenal to dwie zupełnie różne drużyny. Jesteśmy maksymalnie skoncentrowani przed dzisiajszym meczem, bo potrzebujemy trzech punktów.
- Poradziłeś sobie z Frankiem Ribery z Bayernu, to Gervinho, przeciwko któremu zagrasz w Londynie, nie jest ci chyba straszny?
- To bardzo dobry piłkarz, zresztą w takim zespole jak Arsenal nie ma słabych punktów. Nie koncentruję się jednak na Gervinho, ale na tym, żeby zagrać jak najlepiej w tym meczu. Nie chcę, żeby to zabrzmiało arogancko, ale bez względu na to, czy naprzeciwko mnie zagra Gervinho czy van Persie, to wiem, że jeśli zagramy z taką koncentracją i determinacją jak w Monachium, to jesteśmy w stanie zdobyć trzy punkty. Są nam potrzebne i musimy wygrać.
- Co sądzisz o angielskiej Premier League? Chciałbyś kiedyś w niej zagrać?
- Myślę, że to jedna z najlepszych, a może i najlepsza liga na świecie. Chyba każdy piłkarz marzył, żeby w niej zagrać. Ja też. Od dziecka kibicuję Manchesterowi United. W Bundeslidze czuję się jednak bardzo dobrze i raczej nic się nie zmieni.
- Na stadionie Arsenalu spotkasz Wojtka Szczęsnego...
- I Łukasza Fabiańskiego. W bramce stanie jeden z nich, a z drugim zapewne pogadam po spotkaniu.
- Przed tym meczem rozmawiałeś z którymś z nich?
- Tak, rozmawiałem z Łukaszem Fabiańskim na ostatnim zgrupowaniu kadry. Z nim w ogóle mam lepszy kontakt niż z Wojtkiem, bo znamy się bardzo długo, od czasów gry w juniorskich reprezentacjach. Powiedziałem Łukaszowi, że jedziemy do Londynu po komplet punktów.
- Wróćmy jeszcze do sprawy braku orzełka na koszulkach reprezentacyjnych. Odetchnąłeś w Niemczech po całej burzy na zgrupowaniu?
- Odetchnąłem, bo to było męczące. Wiedziałem, że po meczu z Węgrami jest od razu mecz w Bundeslidze i gdy tylko wróciłem z kadry, koncentrowałem się właśnie na tym spotkaniu. Awantura o brak orzełka była przykra dla wszystkich. Myślę, że każdy by chciał, żeby orzełek wrócił i mam nadzieję, że tak będzie. My, piłkarze reprezentacji nie mieliśmy żadnego wpływu na to, co się wydarzyło. Szkoda tylko, że reprezentacja na tym cierpiała, bo kibice wyrazili swoje niezadowolenie, nie przychodząc na ostatni mecz, z Węgrami. Ale rozumiem ich.