Lokomotiw Moskwa - Bayern Monachium 1:2 (0:1)
Bramki: Miranczuk 70 - Goretzka 13, Kimmich 79
Żółte kartki: Żiwogładow, Cerqueira, Żemaledtinov - Hernandez
Lokomotiw: Guilherme - Żiwogliadow, Corluka (46. Rajković), Cerqueira, Rybus - Ignatjew (76. Żemaledtinov), Kulikov (89. Lisakowicz), Miranczuk - Krychowiak, Smołow (75. Rybczynskii) - Ze Luis
Bayern: Neuer - Pavard, Suele, Alaba, Hernandez - Kimmich, Goretzka (46. Martinez) - Mueller (46. Gnabry), Tolisso, Coman (69. Costa) - Lewandowski
Bayern Monachium od wielu miesięcy jest maszyną do wygrywania. Mistrzowie Niemiec właściwie się nie zatrzymują, a jeśli już, robią to bardzo rzadko. Wysoką formę podopiecznych Hansiego Flicka potwierdzają ostatnie spotkania w ich wykonaniu. Najpierw w Lidze Mistrzów o mocy Bayernu przekonało się Atletico Madryt, które na Allianz Arenie przegrało 0:4, a w miniony weekend Eintracht Frankfurt został rozbity 5:0. Dlatego można było się spodziewać, że w Moskwie Bawarczycy również poradzą sobie dość gładko.
Bo nie było tajemnicą, że byli faworytami spotkania w drugiej kolejce Ligi Mistrzów. Przypuszczenia sprawdziły się bardzo szybko, bo już w 13. minucie rywalizacji. Wówczas na listę strzelców wpisał się Leon Goretzka. Niemiec wykorzystał dobre podanie Benjamina Pavarda i strzałem głową skierował piłkę do siatki. Kilka chwil później po niemal identycznej akcji sytuację na zdobycie gola miał Kingsley Coman.
Francuz w przeciwieństwie do Goretzki trafił jedynie w słupek. W dalszej części pierwszej połowy Bayern wrzucił "bieg oszczędnościowy" i nie dyktował szaleńczego tempa. Lokomotiw próbował odgryzać się kontrami, ale niewiele z nich wynikało. Dużo działo się natomiast po zmianie stron, bo atakowali jedni i drudzy, choć to Bayern był bliższy zdobycia drugiej bramki.
W 65. minucie wydawało się, że pierwszego gola w tej edycji Ligi mistrzów strzeli Robert Lewandowski. Polak popisał się świetną akcją indywidualną i był faulowany w polu karnym. Polak ustawił już nawet piłkę na 11 metrze, ale sędzia skonsultował się z VAR-em i... wskazał na pozycję spaloną. Czyją? Tego dokładnie nie wiadomo, bo realizatorzy nie pokazali powtórek.
Kilkadziesiąt sekund później doskonałą okazję zmarnował Coman. Francuz przestrzelił w sytuacji sam na sam, co zemściło się błyskawicznie. Lokomotiw w następnej akcji bowiem wyrównał. Anton Miranczuk wykończył piękną kontrę gospodarzy i sprawił, że niespodzianka była o krok. Bayern uratował jednak Joshua Kimmich. Niemiec popisał się cudownym uderzeniem z woleja zza pola karnego, a dzięki temu Bayern mógł cieszyć się z drugiego kompletu punktów w Lidze Mistrzów w tym sezonie.