"SE": - To był twój najważniejszy mecz w Legii?
Michał Pazdan: - Śmieję się, że przez ostatnie cztery miesiące każdy z piętnastu rozegranych meczów był najważniejszy. Czy to spotkanie o ćwierćfinał Euro, czy o awans do Ligi Mistrzów, nie podchodziłem do tych starć przemotywowany. Począwszy od Superpucharu z Lechem, non stop grałem o wszystko. Można się przyzwyczaić.
- Dlaczego dzisiejsza Legia gra zdecydowanie gorzej od tej sprzed dwóch miesięcy?
- Grając tak jak w minionym półroczu, mogliśmy w eliminacjach do Ligi Mistrzów stracić więcej bramek. Dlatego nie ma co obu drużyn porównywać. Może tamta gra wyglądała ładniej dla kibiców, ale dla mnie jako obrońcy najważniejsze jest, że teraz w sześciu meczach straciliśmy tylko dwa gole w pucharach.
- Pamiętasz, co jako mały chłopiec robiłeś 21 lat temu, kiedy Legia awansowała do Ligi Mistrzów?
- Pamiętam, pamiętam. Wszystkie mecze polskich drużyn w eliminacjach pamiętam, bo wszystkie oglądałem, trzymałem kciuki i kibicowałem naszym. I nie było ważne, kto gra. Liczyło się, że polski klub. Od wygranej z Goeteborgiem po odśnieżanie boiska i mecz przeniesiony na następny dzień. Wszystko to mam przed oczami.
- Z kim chciałbyś zagrać w fazie grupowej?
- Jest mi to obojętne. Nie mam ulubionych drużyn. Nie ma dla mnie znaczenia, czy zagramy z Leicester, Manchesterem City, Barceloną czy FC Basel.
- Mecze z Dundalk to twoje pożegnanie z Legią?
- Na dziś jestem zawodnikiem Legii i tyle w temacie. Piotr Dobrowolski,