„Super Express”: - Jakiego rozstrzygnięcia pan się spodziewa?
Massimo Ambrosini: - Myślę, że trudno wskazać zdecydowanego faworyta. Napoli bezapelacyjnie dominuje i przewodzi w Serie A. Myślę, że w tej sytuacji, kiedy nie uczestniczy także w rozgrywkach o Puchar Włoch trener Luciano Spaletti może mocniej skupić się na Lidze Mistrzów. W nieco innej sytuacji jest Milan, który zremisował z Empoli, spadł na czwarte miejsce w tabeli i nie może być pewnym awansu do Champions League z rozgrywek ligowych.
- Który z tych klubów stać na wygranie Ligi Mistrzów?
- Obie znalazły się w ćwierćfinałach i nie znalazły się tam przypadkowo. Oczywiście, wszyscy zgodnie jako faworytów wskazują na Manchester City, Bayern lub Real Madryt, ale nie zapominajmy, że kogoś z tej trójki Milan lub Napoli mogą trafić dopiero w finale, a tam o wszystkim decyduje jeden mecz, ba, czasami nawet jedna połówka.
- W tym roku finał Ligi Mistrzów będzie miał miejsce na Stadionie Ataturka w Stambule, gdzie już kiedyś pana Milan występował.
- Jest to jedno z najgorszych wspomnień z mojej kariery. Nie rozumiem, jak w ciągu kilkunastu minut mogliśmy roztrwonić trzy bramkową przewagę, a później przegrać po serii rzutów karnych. W rzutach karnych bohaterem okazał się zresztą polski bramkarz. Oj długo nie mogliśmy zapomnieć o tamtym niepowodzeniu. Na szczęście dwa lata później odgryźliśmy się Liverpoolowi w Atenach, a w tej edycji „The Reds” już odpadli. Tymczasem droga Milanu do Stambułu nadal jest otwarta.
- Która twarz Milanu jest prawdziwa: z wygranej 4:0 z Napoli, czy z remisu z Empoli?
- Myślę, że obie są prawdziwe. W tym sezonie Milan jest w stanie zaserwować swoim kibicom huśtawkę nastrojów. Z jednej strony efektowna wygrana pod Wezuwiuszem wlała sporo nadziei w serca kibiców, z drugiej strony remis z Empoli udowodniły, że Milan miewa problemy z ustabilizowaniem formy. Natomiast kibice „Rossonerri” mogą nadziei upatrywać w fakcie, że ich drużyna potrafiła rozgrywać wielkie mecze, które miały duży prestiż, jak niedawno z Napoli, czy dwumecz z Tottenhamem.
- Napoli pewnie zmierza po tytuł. Czy coś może się wydarzyć na finiszu?
- Chyba tylko kataklizm mógłby odebrać tytuł Napoli. Zespół Spalettiego wypracował olbrzymią przewagę nad resztą stawki i w tej chwili całą uwagę może skupić już tylko na Lidze Mistrzów. Neapolitańczykom w losowaniu udało się uniknąć Manchesteru City, Bayernu, czy Realu Madryt, a Milan, Inter, czy Benfica są w ich zasięgu.
- Niedawno Milan rozbił Napoli na ich stadionie. To się teraz może powtórzyć?
- Ale to był jeden mecz. W ubiegłym tygodniu Napoli wygrało, a Milan zremisował, czyli przy tych wynikach ta wygrana w lidze na niewiele się zdała. Niemniej z psychologicznego punktu widzenia doda Milanowi pewności siebie i przekona ich, że zespół z Neapolu ma też słabe strony, które można wykorzystać.
- Gwiazdą Napoli jest Piotr Zieliński. Jak pan ocenia reprezentanta Polski?
- Z pewnością jest jednym z liderów środka pola w drużynie z Neapolu. W weekend trener dał mu odpocząć, nie wpuszczając na boisko. Widać, że bardzo liczy na jego pomoc. Zieliński, szczególnie w Lidze Mistrzów w tym sezonie wykręca bardzo dobre statystyki.
- Czy polski pomocnik może okazać się kluczową postacią w hicie z Milanem?
- Siłą Napoli jest zespół. Świetnie wygląda Kwaracchelia. Wszystko wskazuje na to, że w Napoli zabraknie Osimhena, ale są przecież Raspadori, czy Simeone. Ma kim straszyć trener Luciano Spaletti. Oczywiście, Zieliński odgrywa ważną rolę w kreowaniu gry. Ma dużo kluczowych podań, dobrze czuje się w małej grze właśnie z Gruzinem. Spaletti ufa mu od początku sezonu i z pewnością otrzyma jakieś kluczowe zadanie.
- To przełomowy sezon dla Zielińskiego. W tej edycji w 36 meczach strzelił siedem goli oraz dołożył 10 asyst. To dobry wynik?
- Jest w idealnym wieku dla zawodnika. Myślę, że osiągnął bardzo wysoki poziom, a swoją grę potrafi przełożyć na konkretne liczby. Naprawdę świetnie się go ogląda, co tylko potwierdzają liczby.
- Czy zatem polski kadrowicz powiększy dorobek strzelecki z Milanem?
- Trener Stefano Pioli z pewnością zwróci na niego szczególną uwagę. Zieliński to nie tylko gwiazda Napoli, ale całej ligi. Postać, bez której trudno sobie wyobrazić zespół Napoli. Dlatego na pewno sztab szkoleniowy Milanu będzie starał się w jakiś sposób zneutralizować Polaka. Z drugiej strony jest on bardzo kreatywny i potrafi sobie poradzić z niejednym rywalem.
- Jak widzi pan szanse na grę Bartosza Bereszyńskiego?
- Nie oszukujmy się, w tej chwili Giovanni di Lorenzo jest poza konkurencją. Mówimy o kapitanie Napoli, reprezentancie Włochy, który w tym sezonie gra we wszystkich meczach, w większości w pełnym wymiarze czasowym. Niemniej Bereszyński przyszedł, aby podnieść rywalizację, naciskać na Włocha. Zobaczymy, być może Spaletti da mu szansę, jeżeli nie w drugiej połowie starcia z Milanem, to w meczu ligowym.
- Kogo widzi pan w półfinale?
- Szanse oceniam po 50 procent. W kontekście dwumeczu cała przewaga wypracowana w lidze nie ma większego znaczenia. Milan musi wznieść się na wyżyny, ale już udowodnił w tym sezonie, że stać go na to. Napoli potrafi stworzyć wspaniałe widowisko. Jestem ciekawy losów tej rywalizacji.