Mecz na Anfield Stadium był niezwykłym widowiskiem: po kwadransie gospodarze prowadzili 2:0, by potem zupełnie oddać inicjatywę Realowi. Jan Urban wyjaśnia tajemnicę madryckich sukcesów w Lidze Mistrzów.
„Super Express”: - Od meczu w Liverpoolu minęły już trzy tygodnie, ale trudno wciąż nie być pod wrażeniem tego, czego dokonali tam „Królewscy”, prawda?
Jan Urban: - Owszem. To znowu był ten Real, który wszyscy już kłada na łopatkach, a on się podnosi i robi coś takiego... Ten Real, który w zeszłym sezonie przyzwyczaił nas do rzeczy niemożliwych. Inna rzecz, że w takim meczu, w takim miejscu i przeciwko takiemu przeciwnikowi naprawdę trudno się było tego spodziewać. Real, owszem, radzi sobie w lidze i próbuje gonić Barcelonę, natomiast nie jest w nie wiadomo jakiej formie. Tymczasem w Liverpoolu nie tylko odrobił z łatwością dwubramkową stratę, jaką miał po kwadransie, ale i wręcz zamknął tę rywalizację. Bo nie wyobrażam sobie, że nie przejdzie do kolejnej rundy Ligi Mistrzów.
- Na krajowych boiskach Real takich cudów nie dokonuje. W czym tkwi tajemnica „Królewskich” na arenie międzynarodowej?
- Rozgrywki LM są skrojone pod piłkarzy Realu. Mają w genach triumfy w nich, czują się w nich znakomicie i zarazili nie tylko swoich, ale i tych neutralnych kibiców do tego, że jeżeli myślimy i rozmawiamy o sytuacjach trudnych, to tylko „Królewscy” są w stanie robić to, co wydaje się niewyobrażalne. Real - i tylko Real – może takich rzeczy dokonywać.
- „Jego absencja nie będzie miała aż tak dużego wpływu na poczynania gospodarzy” - tak Jerzy Dudek mówi w rozmowie z „Super Expressem” o ewentualnej nieobecności Karima Benzemy. A jaka postać w Realu jest dla pana absolutnie niezastąpiona w tym momencie?
- Nie oszukujmy się: takim drużynom jak Real czy Barcelona są potrzebni zawodnicy zabezpieczający pewną liczbę bramek. Benzema – w końcu posiadacz Złotej Piłki – jest absolutnie numerem jeden, ale na nim się nie kończy siła „Królewskich”. Były momenty w tym sezonie, że wybijał się Federico Valverde, strzelający ważne gole. Ale w tej chwili numerem jeden absolutnie jest Vinicius. Potrafi otworzyć spotkanie, w trudnych momentach swą szybkością i techniką rozmontować obronę przeciwnika. Do tego dodałbym niesamowitą linię obrony, w której Real ma zawodników z ogromnym doświadczeniem. I - zwłaszcza w ważnych meczach - bardzo trudno jest strzelić gola „Królewskim”.
- Nie sposób nie zapytać jeszcze o Liverpool. W ciągu tygodnia potrafi wygrać 7:0 z Manchesterem United i przegrać 0:1 z ostatnim w tabeli Bournemouth. Formuła Jürgena Kloppa się wyczerpała?
- Klopp zdobył z Liverpolem niemal wszystko, co można zdobyć, ale... być może został już totalnie rozszyfrowany przez rywali? Popatrzyłem ostatnio na Kloppa, pokazywanego na ławce. Postarzał mi się, wyglądał na mocno przygnębionego – co wcześniej praktycznie mu się nie zdarzało... To może być „zmęczenie materiału”albo wypalenie. Obym się mylił, bo to znakomity trener. Może po prostu potrzebuje bardziej znaczącego odświeżenia, wręcz przebudowania kadry, żeby z nowymi zawodnikami odzyskać radość z piłki, chęć wygrywania, superwidowiskową grę.