Mecz FC Porto - AS Roma odbywał się nieco w cieniu innego środowego spotkania Ligi Mistrzów, w którym Manchester United bił się o awans w Paryżu z tamtejszym PSG. Mimo, że rywalizacja w Portugalii przyciągnęła uwagę znacznie mniejszej liczby kibiców, to trzeba przyznać, że ci, którzy wybrali transmisję z tego spotkania, nie mogli żałować! W pierwszym meczu w Rzymie Włosi wygrali 2:1, co samo w sobie zwiastowało prawdziwą bitwę o awans w rewanżu. Gdy 28-letni Tiquinho Soares wyprowadził Portugalczyków na prowadzenie 1:0, cały stadion oszalał! W tym momencie to Porto było w gronie ośmiu najlepszych ekip bieżącej edycji elitarnych rozgrywek. Jeszcze przed przerwą nastroje "Smoków" uspokoił Daniele De Rossi. Zawodnik Romy doprowadził do remisu 1:1, czym skomplikował sytuację gospodarzy. Wszystko, co najciekawsze miało zdarzyć się w drugiej części, a postronni obserwatorzy liczyli na dogrywkę.
I się nie przeliczyli! Zaledwie siedem minut po przerwie Moussa Marega wyprowadził gospodarzy na prowadzenie 2:1. Mimo usilnych prób, Porto nie potrafiło dorzucić kolejnego trafienia i doszło do dogrywki. Ta miała niesamowitą dramaturgię. Gdy wszyscy szykowali się już do konkursu rzutów karnych, sędzia Cuneyt Cakir... wskazał na jedenasty metr!
Do piłki ustawionej jedenaście metrów od bramki rzymian poszedł Alex Telles. Mimo ogromnego napięcia, nie zadrżała mu noga i pokonał bramkarza rywali zaledwie trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry w dogrywce. Porto nie wypuściło już awansu i zameldowało się w gronie ośmiu najlepszych zespołów Ligi Mistrzów. AS Roma wróciła do domu z ogromnym niedosytem.