Do meczu PSG - Manchester United w zdecydowanie lepszych humorach przystępowali gospodarze środowej konfrontacji. Paryżanie wygrali w pierwszym spotkaniu na wyjeździe 2:0, będąc przy tym zespołem lepszym. Wydawało się więc, że jedną nogą są już w ćwierćfinale elitarnych rozgrywek. Po raz kolejny okazało się, że Liga Mistrzów dla ekipy ze stolicy Francji jest bardzo brutalna. Wszyscy pamiętają jeszcze słynny dwumecz z Barceloną, gdy "Duma Katalonii" w nieprawdopodobny sposób odrobiła straty z pierwszego meczu i wygrała na Camp Nou 6:1, strzelając decydującego gola w samej końcówce. Podobny przebieg miała środowa konfrontacja Paris Saint-Germain z "Czerwonymi Diabłami". Przyjezdni na prowadzenie wyszli już w 2. minucie spotkania na Parc des Princes. Gola, który wlał nadzieję w serca wszystkich kibiców United, strzelił Romelu Lukaku. Już 10 minut później gospodarze doprowadzili jednak do wyrównania za sprawą trafienia Juana Bernata. Przed przerwą United wróciło na prowadzenie. Po pół godzinie gry drugie trafienie na swoje konto dopisał Lukaku.
Na drugą połowę paryżanie wyszli niezwykle zmotywowani. Stworzyli sobie kilka doskonałych okazji. Prym wiódł Kylian Mbappe. Tego wieczoru jednak jego aktywność na boisku szła w parze z nieskutecznością i młody Francuz marnował świetne szanse na doprowadzenie do remisu. PSG strzeliło nawet gola, ale sędzia nie mógł go uznać, ponieważ wcześniej naruszono przepisy. Stare piłkarskie porzekadło głosi, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i Paryż przekonał się o tym boleśnie na własnej skórze.
Koszmar gospodarzy ziścił się już w doliczonym czasie gry. Gdy część ich kibiców otwierała już powoli szampany, by świętować awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, sędzia Damir Skomina postanowił skorzystać z analizy VAR. Chwilę wcześniej wskazał na rzut rożny dla United. Powtórki pokazały jednak, że strzał lecący w kierunku bramki, ręką zablokował Presnel Kimpembe i arbiter wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Marcus Rashford, który pokonał Gianluigiego Buffona i zapewnił Manchesterowi awans do kolejnej fazy rozgrywek. Co za historia!