Uraz głowy, złamana kość oczodołu prawego, krwiaki na twarzy, kolanach i łokciach, a także utrata przytomności. Taki był efekt "spotkania" rzecznika prasowego Śląska, Michała Mazura, z pseudokibicami Budocnosti w centrum Podgoricy. Gdyby nie ochroniarze jednego z lokali, którzy stanęli w obronie Polaka, mogło dojść do większej tragedii.
- W Podgoricy przeżywaliśmy trudne chwile, ale niezwiązane ze sportem - przypomina piłkarz Śląska Waldemar Sobota (25 l.). - Miejscowi kibice napadli też na nasz autokar. Na szczęście potrafiliśmy oczyścić głowy, wyjść na boisko i wygrać dla naszego rzecznika - mówi Sobota, który podobnie jak cały Śląsk w rewanżu też chce utrzeć nosa rywalowi. Zwłaszcza że Czarnogórcy znów zachowują się prowokacyjnie, na modłę... Sola Campbella. Na swojej oficjalnej stronie Budocnost Podgorica zamieściła komunikat ostrzegający swoich kibiców przed podróżą do Polski i strasząc ich, że nawet na EURO doszło tu do zamieszek, w których byli ranni ludzie. To kolejny cios poniżej pasa Czarnogórców, ale miejmy nadzieję, że Śląsk odpowie tylko na boisku.
- Wynik 2:0 oznacza, że mamy asa w talii, ale przeciwnik też nie wypuścił jeszcze kart z rąk. Dlatego trzeba być czujnym do końca, żeby nie ponieść kary za zbytnią pewność siebie - mówi Sobota, który wraz ze Śląskiem wziął w weekend udział w turnieju Polish Masters. - Zagraliśmy z Benficą i Athletikiem Bilbao, zebraliśmy bezcenne doświadczenie. I nic to, że gramy co trzy dni. Jeśli chcemy coś zdziałać w Ekstraklasie i pucharach, to musimy być do tego przygotowani. Tak jest w Europie, a my w końcu do niej należymy, prawda? przekonuje wrocławianin.
Po odprawieniu Czarnogórców w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów Śląsk zagra ze zwycięzcą rywalizacji The New Saints - Helsingborgs. Ten pierwszy to mistrz Walii, a drugi Szwecji. W pierwszym meczu, w Walii, padł bezbramkowy remis.