To Tomasz Listkiewicz podniósł chorągiewkę do góry, a po chwili Marciniak użył gwizdka. I choć ten dźwięk kończy akcję, to Bayern grał dalej, a De Ligt strzelił gola. Gola jednak nieuznanego, bowiem polscy sędziowie odgwizdali Holendrowi pozycję spaloną. Do teraz trwają spory, czy faktycznie ten spalony był... Błąd został jednak popełniony, co zaznacza Adam Lyczmański, były arbiter międzynarodowy, obecnie ekspert CANAL+. – Czy był spalony, czy nie, to jest sprawa drugorzędna. Protokół VAR nakazuje wstrzymanie się z sygnalizacją. Wiele takich sytuacji już widzieliśmy, gdzie często trenerzy przy linii się irytują, że sędziowie wstrzymują się z decyzją, gdy widać, że jest ewidentny spalony. Niestety, albo stety, tak nakazuje protokół VAR. I w tym przypadku problemem w sytuacji nie jest spalony, bo o nim można dywagować i zdania są podzielone. Problemem jest postępowanie sędziów, zaprzeczenie protokołowi VAR, który nakazuje wstrzymanie się z sygnalizacją i gwizdkiem do końca akcji – wytłumaczył.
W 13. minucie doliczonego czasy gry na Bernabeu wygrał więc pośpiech. Listkiewicz za szybko podniósł chorągiewkę, czym z pewnością zasugerował się Marciniak. – Tak, tutaj Szymon się trochę pospieszył z gwizdkiem, a Tomek z sygnalizacją. Powinno dojść do zakończenia akcji. Jeżeli piłka jest w bramce, to akcja jest zakończona. Jeśli wtedy okaże się, że sędzia popełnił błąd (czyli widział spalonego, którego jednak mogłoby nie być - dop.), to bramkę można uznać. W tym przypadku gwizdek nastąpił, kiedy piłka była w grze. To, co dzieje się po gwizdku jest już nieistotne – mówi Lyczmański, dodając: Jak jeszcze sędziowałem, to mój mentor mówił mi te 25 lat temu: jak wydaje Ci się, że jest spalony, to tylko Ci się wydaje.
W drugiej połowie polski zespół sędziowski miał zdecydowanie więcej pracy niż w pierwszej. Jednego gola Marciniak Realowi nie uznał tuż po trafieniu Alhopnso Daviesa dla Bayernu, zresztą po bardzo szybkim i sprawnym skorzystaniu z pomocy VAR. Całe zawody były prowadzone bardzo dobrze. – Poza tym zawody były sędziowane bardzo dobrze. Szymon osiągnął "megasukces". To po prostu nadczłowiek, zwykły człowiek nie ogarnąłby takich rzeczy. Niepotrzebnie próbujemy oceniać jego pracę źle przez pryzmat tej sytuacji. On sędziował kapitalnie z tym jednym błędem, niestety. Nikt teraz nie będzie pamiętał kapitalnie sędziowanych 119 minut, wszyscy mówią o tej jednej sytuacji – dodał Lyczmański.