„Super Express”: - Trudno nie odnieść wrażenia, że wcale nie musieliście schodzić z murawy ze spuszczonymi głowami...
Wojciech Cygan: - Mnie też się wydaje, że przeciwko Kopenhadze zagraliśmy dwa niezłe spotkania. Może tylko trochę brakowało z przodu siły ognia. I tego finalnie mogło zabraknąć do awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W defensywie straciliśmy dwie dziwne bramki, których zazwyczaj nie tracimy, ale poza nimi Kopenhaga nie zagroziła nam poważnie. Nie były to mecze pod dyktando Duńczyków, a w końcówkach tych spotkań widziałem lekkie przerażenie w ich oczach i – momentami dramatyczną – walkę o utrzymanie wyniku do ostatniego gwizdka.
- Ale finalnie to oni się cieszyli z awansu do Ligi Mistrzów…
- Zabrakło nam niuansów, trzeba z tego znów wyciągnąć wnioski. Znów, bo wyciągaliśmy je i po odpadnięciu w poprzednich sezonach w rywalizacji z Gent, i ze Slavią Praga. Efekt jest taki, że dziś jesteśmy w Lidze Europy. Owszem, środa była wieczorem niedosytu, bo byliśmy bardzo blisko tego piłkarskiego nieba. Ale do piłkarskiego piekła nie spadliśmy. Walczymy dalej.
- Skoro przy waszych atakach – jak pan mówi – widać było przerażenie w oczach Duńczyków, może trzeba było nieco wcześniej zacząć grać odważniej?
- Być może. Ale nawet wyrównując dopiero w 87 minucie, byliśmy jeszcze w stanie – moim zdaniem – strzelić gola na 2:1. Generalnie to przecież my w całym spotkaniu prowadziliśmy grę, mieliśmy przewagę w posiadaniu piłki i… tylko sytuacji nie kreowaliśmy. Ale nie kreował ich też nasz przeciwnik. Patrząc z perspektywy tego dwumeczu, chyba wolałbym… przegrać wyraźniej i wiedzieć, że byliśmy słabsi. A tak niedosyt związany z tym, że wrażenia naszej słabości nie mam, pewnie pozostanie na długo.
- W kontekście pańskich słów o niedostatku siły ognia – coś się zmieni przed startem Ligi Europy?
- Pracujemy, by wzmocnić siłę napadu i wiele wskazuje na to, że dołączy do nas jeszcze jeden zawodnik ofensywny (chodzi o Chorwata Ante Crnaca - dop. aut.). Okienko zamyka się w poniedziałek, więc to zadanie do wykonania w ciągu najbliższych godzin.
- Champions League (jeszcze) nie dla Rakowa, ale w Lidze Europy – zwłaszcza w pierwszym koszyku – kilka atrakcyjnych drużyn. Pańskie życzenie co do rywala?
- Bardzo bym chciał kiedyś przeżyć mecz mojej drużyny w Liverpoolu, niekoniecznie względu wyłącznie na samo miasto. Możliwość zagrania tam przeciwko wielkiemu klubowi byłaby z pewnością dla wszystkich wielkim przeżyciem. A więc – niech będzie Liverpool, choć... na Romę też bym się nie obraził.
- Jakie zadanie stanie przed zespołem w Lidze Europy?
- Chcemy kontynuować europejskiej puchary na wiosnę. Zobaczymy oczywiście po losowaniu, jak mocna będzie nasza grupa. Ale niezależnie od tego chcemy wygrywać, zdobywać punkty dla siebie i do krajowego rankingu. Tylko w ten sposób jesteśmy w stanie tej chwili – wraz z Legią – pchnąć polską piłkę do przodu. Dużo zostało zrobione, ale wciąż wiele przed nami. Wierzę, że doczekamy czasów – a do tego potrzeba awansu do najlepszej piętnastki na Starym Kontynencie – gdy w eliminacjach Champions League będziemy mieć dwa zespoły, a mistrz zaczynać je będzie od czwartej rundy.