„Super Express”: - Wyjaśni pan, skąd taka nerwowa reakcja UEFA na sprawę nagłośnioną przez instytucję formalnie nie mającą związków z futbolem?
Zdzisław Kręcina: - UEFA ma wielu nie tylko sponsorów, ale i partnerów, z którymi organizuje finały mistrzostw Europy i rozgrywki pucharowe, w tym Champions League. Wśród nich są również takie organizacje, jak Nigdy Więcej. A skoro partner wysyła do UEFA pismo, to musi być jakaś reakcja federacji.
- Ponoć oficjalnego pisma nie było; jedynie wpis na stronie internetowej.
- I wystarczyło. W UEFA jest bardzo szczegółowy monitoring prasy i mediów cyfrowych. Na słowo „rasizm” w UEFA i FIFA momentalnie rozlega się dzwonek alarmowy. W wielu poważniejszych sprawach obie instytucje zachowują daleko idącą wstrzemięźliwość, a w tego typu tematach reagują od razu. Dlaczego? Żeby nie zostać posądzonym o zamiatanie spraw pod dywan. Zresztą tak samo działa to w trakcie meczów reprezentacji. Pamiętam, że podczas jednego ze spotkań Biało-Czerwonych delegat UEFA pytał mnie o pewien symbol wywieszony przez kibiców. „Nie martw się – uspokoiłem go – to tylko logo jednego z browarów”.
- Sam wpis – pańskim zdaniem – był słuszny?
- Nie mam nic przeciwko działaczom takich stowarzyszeń i instytucji społecznych, przez pewien czas PZPN nawet współpracował z Nigdy Więcej, ale w tym przypadku – to z ich strony czysty koniunkturalizm. Chcieli się wybić, przypomnieć o sobie. A że nazwisko „Marciniak” jest znane i robi swoje w środowisku futbolowym, zaszaleli na całego. Nie po raz pierwszy. Pamiętam „wybryk” Nigdy Więcej bodaj na kongresie FIFA w Buenos Aires w roku 2001. Nagle do głosu dopuszczono dziewczynę z tej organizacji, która delegatom zaczęła opowiadać o przejawach rasizmu w Polsce na boiskach trzeciej ligi, okręgówki itp. Słowem – cuda wianki. Spojrzeliśmy na siebie z Michałem Listkiewiczem i Eugeniuszem Kolatorem ze zdziwieniem: „Co ona opowiada?”. Sepp Blatter – mający dobre zdanie o Polsce i nieźle znający nasze realia - sprawiał wrażenie zszokowanego…
- Pana zdaniem groźba odsunięcia Szymona Marciniaka od finału Ligi Mistrzów była realna?
- Gdyby nie to, że Anthony Taylor tak źle poprowadził finał Ligi Europy, być może UEFA natychmiast i definitywnie odsunęłaby Szymona od finału Champions League! Nie chcieli jednak ryzykować, że jego ewentualny zmiennik mógłby też popełnić błędy. Wtedy dopiero rozpętałaby się burza, że pan Pankowski wypaczył wynik meczu Inter – Manchester! A w przypadku Marciniaka UEFA może jednak liczyć na to, że mecz będzie poprowadzony perfekcyjnie.
- Nie ma pan obaw, że po nazwaniu Szymona Marciniaka przez niektóre zachodnie media „rasistą”, a widzieliśmy takie tytuły, każda jego decyzja w finale będzie drobiazgowo analizowana przez „łowców politycznej poprawności”?
- Nie sądzę. Bo gdyby ktoś chciał w ten sposób patrzeć na mecz, dokonywać takich analiz, oznaczałoby to koniec piłki, jaką znamy.
- A czy całe to zamieszanie może mieć wpływ na samego Szymona i jego decyzje?
- Jest za mocny, by dać się złapać i poprowadzić na sznurku. Nie będzie to mieć wpływu na jego postawę. Jestem pewien, że zobaczymy w Stambule prawdziwy popis sędziowania, bo Szymon po prostu jest dziś najlepszy. Generalnie mam wrażenie, że my się bardziej przejmujemy tą sytuacją niż on.
- Czy w PZPN-ie nie powinien istnieć program wspierania medialnego sędziów międzynarodowych?
- Ale oni są pod tym względem dobrze przygotowani przez UEFA! Mają przecież coroczne konferencje, na których poruszane są tematy również z zakresu dbałości o własny wizerunek. W tym konkretnym przypadku Marciniak nie sądził, że wybierając się na imprezę biznesowo-towarzyską – bo taki miał być jej charakter – i opowiadając historyjki ze swej kariery sportowej, może się narazić władzom UEFA. Inna rzecz, że po nominacji na finał na jego miejscu do 10 czerwca siedziałbym gdzieś nad jeziorem, łowił ryby i się nie wychylał w żaden publiczny sposób. Z drugiej strony – piłka nożna to ma być zabawa. Nie powinno się jej zamykać w sztywnych ramach dyplomatycznych układów. Musi być w tym wszystkim trochę luzu.