Długa historia nienawiści
Historia nienawiści Spiridonowa do Polski i jej mieszkańców sięga 2014 roku. Rosyjski siatkarz zdecydował się wówczas na żenującą prowokację, „celując” do naszych kibiców z ułożonego z palców karabinu maszynowego. - Od 2014 roku mówię, że Polacy nas nienawidzą i nikt mnie nie słuchał – mówił wówczas. W kolejnych latach 34-letni obecnie zawodnik nie ustawał w zniechęcaniu do siebie Polaków. „Zasłynął” m.in. wyrzuceniem koszulki z orzełkiem na piersi do kosza na śmieci.
Ogląda mundial na żywo
Spiridonow kolejny „popis” dał po ataku jego ojczyzny na Ukrainę. Zapewnił wówczas, że nie dostał wezwania do wojska i podkreślił, że „nie jest szczurem, który ucieka z kraju”. Niedługo potem… wyjechał jednak z Rosji, zostając zawodnikiem katarskiego Al-Ahli. To właśnie w kraju organizującym mistrzostwa świata w piłce nożnej 34-latek przygotowuje się do nowego sezonu. Rosjanin wykorzystuje więc sytuację, pojawiając się na niektórych meczach. Jednym z nich było starcie Meksyku z Arabią Saudyjską. Już wtedy Spiridonow żałował, że mecz nie zakończył się wyższym zwycięstwem „El Tri”.
Popis chamstwa
Przed meczem Polska – Francja w 1/8 finału rosyjski siatkarz przewidywał łatwe zwycięstwo naszych rywali. Na meczu co prawda się nie pojawił, ale nie przeszkodziło mu to w pokazaniu swojej absolutnie najgorszej twarzy. 34-latek prawdziwy popis chamstwa dał po bramce otwierającej wynik meczu, zdobytej przez Olivera Giroud. Spiridonow zamieścił na Instagramie zdjęcie, na którym widać powtórkę gola dla Francuzów i opatrzył ją zdaniem nie nadającym się do publikacji. Kolejne bramki dla „Trójkolorowych” skomentował stwierdzeniem „Poland go home”, do którego dorzucił płaczące ze śmiechu emotikony. Wygląda zatem na to, że choć lata mijają, Spiridonow wciąż nie może wyzbyć się kompleksów względem narodu polskiego.