Miklosko, który w 1990 roku trafił do klubu z zachodniego Londynu jako mało znany bramkarz Banika Ostrawa, zaskoczył w zasadzie wszystkich, stając się prawdziwą legendą klubu. W ciągu ośmiu sezonów rozegrał 318 meczów w barwach Młotów. Po zakończeniu kariery wrócił na Upton Park (poprzedni obiekt West Hamu), gdzie pracował jako trener bramkarzy.
Śmiertelna choroba
Tym razem Miklosko pojawił się w nowym domu "młotów" – już jako gość honorowy meczu z Liverpoolem. Przed pierwszym gwizdkiem przeszedł przez tunel prowadzący na murawę, witając się z kibicami. To był bardzo wzruszający moment, Czech otrzymał od fanów gromkie owacje.
Miklosko nie miał dla kibiców dobrych wieści. W rozmowie z klubowymi mediami zdradził, że od trzech lat zmaga się z chorobą nowotworową. Co więcej, zdecydował się zakończyć chemioterapię, by jak sam powiedział, cieszyć się pozostałym czasem w jak najlepszej formie. – Rozmawiałem z lekarzem w Ostrawie. Wyjaśniono mi, że nie ma pewności, że leczenie pomoże. Być może spowolniłoby to rozwój choroby, ale nie powstrzymałoby jej całkowicie, a mogłyby pojawić się inne komplikacje – powiedział.
Dodał także: – Mam wspaniałych ludzi wokół siebie, swoją pracę i piłkę nożną, która jest moim życiem. Chcę to robić tak długo, jak tylko będę w stanie.
Obecni piłkarze West Hamu nie poprawili humoru legendzie, bo przegrały z Liverpoolem aż 0:5. Po dziewiętnastu seriach gier zajmują dopiero 13. miejsce.