Haaland wziął Premier League szturmem
Letnia rywalizacja o pozyskanie Erlinga Haalanda była naprawdę zażarta. Ostatecznie największą determinacją wykazali się przedstawiciele Manchesteru City, którzy za 60 mln euro zapewnili sobie usługi Norwega. Trzeba przyznać, że 22-latek wejście do nowej drużyny ma doprawdy piorunujące. Dość powiedzieć, że w samej lidze strzelił aż 14 bramek w 8 meczach, popisując się m.in. trzema hat-trickami. Do tego dorzucił 3 gole w 2 spotkaniach ligi mistrzów, co łącznie daje mu 17 bramek zdobytych dla „The Citizens” we wszystkich rozgrywkach.
Napastnik na lata?
Nic zatem dziwnego, że były snajper Borussii Dortmund momentalnie skradł serca fanów na Etihad. Ci widzą w nim snajpera na lata dla swojej ukochanej drużyny, co jednak wcale nie musi się ziścić. Tak przynajmniej twierdzi Fernando Sanz, który swoimi spostrzeżeniami i przewidywaniami podzielił się w programie „El Chiringuito”. Wg niego chrapkę na pozyskanie Haalanda niezmiennie ma Real Madryt. Sprawę ma rzekomo ułatwiać specjalna klauzula zawarta w kontrakcie 22-latka.
Do transferu wciąż daleko
Do potencjalnych przenosin Haalanda do Madrytu miałoby jednak dojść dopiero w 2024 roku. Wg informacji przekazanych przez Sanza w kontrakcie Norwega znalazł się zapis, wg którego Real będzie miał możliwość sprowadzenia piłkarza po nieco niższej cenie. Jakiej? Tego już nie podaje. - Informacje, które posiadam, są takie, że w drugim roku jest klauzula odejścia dla Haalanda, a ciekawostką jest to, że przy bardzo korzystnych warunkach dla Realu Madryt w porównaniu do reszty klubów – powiedział. Dziennikarze „AS-a” donoszą jednak, że chodzi o kwotę zbliżoną do 150 mln euro.