Mimo kilku niepowodzeń w trakcie obecnego sezonu oraz wielkich oczekiwań szefów klubu i kibiców, trener utrzymuje, że praca w Manchesterze bardzo mu odpowiada.
Hughes ma o tyle trudne zadanie, że mimo iż jest szkoleniowcem prawdopodobnie najbogatszego obecnie klubu świata, jego drużyna zajmuje miejsce w drugiej połowie tabeli Premier League, a z Pucharem Ligi i Pucharem Anglii pożegnała się już w pierwszych rundach. Menedżer zapewnia jednak, że presja wyniku nie sprawia, że czuje się sparaliżowany.
- Pamiętajcie, że nie jestem początkującym trenerem. Prowadziłem reprezentację Walii, więc wiem co to znaczy mieć na swoich barkach znaczną odpowiedzialność. Być selekcjonerem kadry narodowej to wystarczające obciążenie psychiczne, by później radzić sobie z najtrudniejszymi wyzwaniami - oświadczył. - Różnica polega na tym, że w reprezentacji, uwaga kibiców na mnie i drużynie koncentrowała się raz na dwa-trzy miesiące. W klubie, presja jest ciągła, ale to tylko motywuje do pracy. Dzięki temu możemy skupić się na naprawianiu błędów, które codziennie zdarza nam się popełniać - dodał.
Hughes został trenerem "The Citizens" w czerwcu 2008 roku, zastępując Svena-Gorana Erikssona. We wrześniu klub został przejęty przez arabską grupę inwestycyjną Abu Dhabi, a do Manchesteru, za niemal 32,5 miliona funtów udało się sprowadzić z Realu Madryt Brazylijczyka Robinho.
W styczniu kibice mogą się spodziewać kolejnych spektakularnych transferów. Do zespołu dołączył już obrońca Chelsea Londyn, Wayne Bridge.