Nie jest jeszcze znany wymiar kary. Do czasu jego ogłoszenia w najbliższy poniedziałek 28 czerwca uznany za winnego Monk pozostaje na wolności dzięki kaucji. Wszystko wskazuje, że otrzyma karę wieloletniego więzienia. Jak dowodzono w trakcie procesu, Monk przez 33 sekundy, czyli sześć razy dłużej niż to jest praktykowane, używał paralizatora wobec byłego piłkarza Aston Villi Daliana Atkinsona. Kopnął go też dwukrotnie w głowę, mimo że zatrzymany leżał bezwładnie i nie zagrażał już nikomu. Ofiara miała 48 lat. Policję wezwano na interwencję wobec dziwnie zachowującego się mężczyzny. W wyniku zatrzymania akcji serca poszkodowany wkrótce zmarł w szpitalu.
Rzecznik Lotniska Chopina wyjaśnia ZAMIESZANIE z kibicami po przylocie z Rosji. Okęcie pracowało na pełnych obrotach
Przysięgli debatowali 19 godzin
Monk wyjaśniał, że nie zrobił niczego złego celowo, a podjęte działania wynikały z obawy o życie swoje i drugiej interweniującej osoby (była nią jego koleżanka z pracy i partnerka życiowa Mary Bettley-Smith). Nad ustaleniem czy uznać policjanta za winnego, debatowała ława przysięgłych po sześciotygodniowym procesie. Ustalenie werdyktu zajęło ławnikom prawie 19 godzin. Ostatecznie jednogłośnie uznano, że pracujący w policji od 14 lat Monk jest winny.
Pamiętajmy o tym jak żył
„Ostatnie pięć lat było ciężkim doświadczeniem dla rodziny Daliana” – stwierdzili w oświadczeniu bliscy ofiary. „Czujemy ogromną ulgę, że cały kraj zna teraz prawdę o jego śmierci. Było nam ciężko nie móc wypowiadać się na temat szczegółów śmierci, a jeszcze trudniej siedzieć na procesie i usłyszeć jak funkcjonariusz Monk próbuje usprawiedliwić użycie przez siebie siłę. Naszą szczerą nadzieją jest to, że teraz, kiedy prawda o jego śmierci jest znana, a sprawiedliwość została wymierzona, możemy zacząć pamiętać o nim nie przez pryzmat tego jak zmarł, ale tego jak żył”.