Cały dramat rozegrał się w poniedziałek 21 stycznia. Wówczas brytyjskie i francuskie media poinformowały, że lecący z Nantes do Cardiff samolot zniknął z radarów nad kanałem La Manche, a jedynym pasażerem był argentyński piłkarz, Emiliano Sala. Napastnik podróżował do swojego nowego klubu, którym był zespół ze stolicy Walii. Zespół z Premier League dwa dni wcześniej kupił Salę za 17 mln euro.
Przed rozpoczęciem pracy w nowym klubie, Argentyńczyk chciał pożegnać się z kolegami z zespołu. Sala już w trakcie lotu przeczuwał, że maszyna nie jest w pełni sprawna. Dziennikarze dotarli do wiadomości, jaką piłkarz zostawił swojemu ojcu. - Jeśli nie będziecie mieli więcej informacji w przeciągu półtorej godziny, raczej mnie nie znajdą. Tato, ależ się boję!
Akcja poszukiwawcza ruszyła od razu, ale po paru dniach została przerwana ze względu na drastycznie niskie szanse przeżycia pilota i Sali. W Internecie ruszyła jednak zbiórka pieniędzy, która miała pokryć koszty dalszych poszukiwań. Do zbiórki postanowili się włączyć również znani piłkarze z Leo Messim na czele. Akcja została wznowiona, a 3 lutego znaleziono wrak samolotu.
W czwartek natomiast wydobyto ciało. - Zostało formalnie zidentyfikowane jako należące do zawodowego piłkarza Emiliano Sali. Rodziny pana Sali i pilota Davida Ibbotsona zostały poinformowane i zostaną otoczone opieką wyszkolonych oficerów ds. rodzinnych - czytamy w oświadczeniu Okoliczności wypadku będą nadal badane, ale mogą potrwać miesiącami.