Piłkarski świat przez kilka tygodni żył przenosinami Roberta Lewandowskiego do Barcelony. Bayern Monachium bardzo długo nie chciał zgodzić się na odejście swojej gwiazdy, ale ostatecznie porozumiał się z katalońskim klubem w sprawie warunków transferu. Finalnie „Blaugrana” zapłaciła za Polaka 45 mln euro, a kolejnych pięć może być zmuszona dopłacić w bonusach. Zarówno klub z Camp Nou, jak i kapitan reprezentacji Polski nie kryli ogromnego zadowolenia z pozytywnego zakończenia negocjacji i trudno się temu dziwić.
Odkąd tylko „Lewy” dołączył do Barcelony, rozgorzała nowa dyskusja – tym razem na temat numeru na koszulce. W dotychczasowych meczach towarzyskich były snajper Bayernu występował z „dwunastką”, ale dla nikogo nie jest tajemnicą, że Lewandowski chce grać z nr 9, z którym występował w Bayernie i z którym od wielu lat gra w narodowej reprezentacji. Problem jednak w tym, że w stolicy Katalonii numer ten należy obecnie do Memphisa Depaya, który wcale nie ma zamiaru się z nim rozstawać.
28-letni Holender nie jest w planach klubu, który najchętniej by się go pozbył. Hiszpańskie media informowały jednak, że Depay miał powiedzieć swoim kolegom z drużyny, że „nawet jeśli byłby siódmy w kolejce do gry, i tak zostanie”. Ponadto kataloński „Sport” donosił, że były piłkarz m.in. Manchesteru United czy Olympique Lyon za nic w świecie nie chce oddać Lewandowskiemu „dziewiątki”, a obaj panowie – delikatnie mówiąc – nie przepadają za sobą. Wątpliwości rozwiało zdjęcie dodane przez „Lewego” na Instagramie.
Na fotce zamieszczonej przez kapitana reprezentacji Polski widać kilku piłkarzy Barcelony, w tym… Memphisa Depaya. Co więcej, obaj panowie podczas pozowania do fotografii stoją obok siebie i nic nie wskazuje na to, aby był między nimi jakikolwiek zatarg. „Odkrywanie uroków Nowego Jorku z FC Barcelona” – widniał podpis pod zdjęciem. Wydaje się, że post umieszczony przez 34-latka rozwiewa wszelkie wątpliwości dotyczące jego rzekomego konfliktu z holenderskim atakującym.