Latem to Barcelona rozdawała karty na rynku. Do stolicy Katalonii trafił nie tylko Lewandowski, lecz także m.in. Raphinha, Jules Kounde, Andreas Christensen i Marcos Alonso. Klub zmagający się z wielkimi problemami finansowymi musiał się nieźle nagimnastykować, żeby zatwierdzić wszystkie głośne transfery, ale ostatecznie dopiął swego. Przełożyło się to na wyniki w lidze, gdzie Barca po 18 kolejkach prowadzi z przewagą pięciu punktów nad Realem Madryt. Podopieczni Xaviego ponieśli w La Liga tylko jedną porażkę i stracili zaledwie sześć goli! Gorzej poszło im w Lidze Mistrzów, z której odpadli już po fazie grupowej i wiosną będą rywalizować w Lidze Europy. "Duma Katalonii" nie odpuszcza jednak na żadnym froncie, dlatego potrzebuje szerokiej kadry. Zimą miało dojść do uzupełnień w składzie, ale ten plan boleśnie spalił na panewce.
Robert Lewandowski miał mieć nowego kolegę, ale FC Barcelona dała ciała
Przez całe okienko transferowe "Blaugrana" nie podpisała żadnego nowego piłkarza, choć miała chrapkę na kilku zawodników. Najwięcej mówiło się o potencjalnym zmienniku dla Lewandowskiego, wypożyczeniu Sofyana Amrabata z Fiorentiny i Julianie Araujo z Los Angeles Galaxy. Dwa pierwsze pomysły szybko upadły, ale 21-letni Meksykanin był o krok od przenosin do Barcelony. Działacze z Katalonii dogadali wszelkie szczegóły, jednak... zabrakło im czasu. Dziennikarz Toni Juanmarti z portalu Relevo przekazał, że FC Barcelona spóźniła się o mniej niż minutę!
Katalończycy zamierzają skontaktować się w tej sprawie z FIFA i niewykluczone, że 21-letni Araujo ostatecznie i tak trafi do lidera La Liga. Wedle informacji Fabrizio Romano, piłka leży po stronie amerykańskiej ligi MLS, która ma podjąć decyzję. Jeśli zaakceptuje transfer, prawy obrońca przeniesie się do Barcelony. Tam miałby zastąpić Hectora Bellerina, który przeniósł się do portugalskiego Sportingu. Najbliższe godziny powinny wyjaśnić wszystko ws. przyszłości potencjalnego nowego kolegi Lewandowskiego.