Najpierw rejwach wokół "Szczeny" wytworzył się w Polsce. Z początku tylko "życzeniowe" pomysły wskrzeszenia kariery Szczęsnego mogą zaraz stać się faktem. Duża w tym sprawka dziennikarzy: Łukasza Wiśniowskiego i Mateusza Święcickiego (którego już zdążył przepytywać Gerard Romero), bo przez pierwszą dobę Szczęsny wyśmiewał wszystkie insynuacje.
Na punkcie tego transferu wręcz oszalały też hiszpańskie media. Zaangażowali się w to nawet iberyjscy rysownicy, którzy już malują Szczęsnego na następcę Niemca. Pewnym jest, że Ter Stegen rozwalił kolano w niedzielnym meczu z Villarrealem i nie zagra przez co najmniej siedem miesięcy. Bliskie otoczenie polskiego bramkarza namawia go do powrotu do gry. Szczęsny po zakończeniu kariery i rozstaniu z Juventusem, przeprowadził się do Marbelii. Z niej ma jakieś tysiąc kilometrów do Barcelony. Nie jest wykluczone, że "Tek" da się namówić i prywatnym samolotem dotrze do Barcelony, by podpisać kontrakt.
Oczywiście największy spokój w całej sytuacji zachowuje największy bohater. – Mam tylko nadzieję, że Marc wkrótce wyzdrowieje. Jest dobrym przyjacielem i świetnym bramkarzem, życzę mu wszystkiego najlepszego. To jedyna rzecz, którą mogę skomentować – przekazał w krótkiej rozmowie z "Mundo Deportivo". Serwis meczyki.pl donosi o propozycji rocznej umowy dla Szczęsnego, a małżonka Marina ma nie stawiać przeszkód. Śmiało można stwierdzić, że do sprawy włączył się również Robert Lewandowski. Coraz więcej wskazuje na to, że emerytura musi poczekać...