Adam Matuszczyk: Dziękuję tacie za lewą nogę

2010-10-07 17:00

Jeszcze jako nastolatek nie umiał dobrze kopnąć piłki lewą nogą. Dzisiaj strzałami z dystansu zachwyca w Bundeslidze. Adam Matuszczyk (21 l.) chciałby taką bombę posłać podczas najbliższych meczów kadry w Ameryce i otworzyć konto bramkowe w reprezentacji.

W sobotnim meczu z Freiburgiem (2:3) huknął z 20 metrów z taką siłą, że piłka mało nie rozerwała siatki. Oficjalny portal Bundesligi umieścił jego gola wśród pięciu najładniejszych bramek kolejki.

- Muszę przede wszystkim podziękować mojemu tacie za to, że jak byłem mały, nauczył mnie strzelać lewą nogą - wspomina Adam. - Wcześniej miałem ją tylko po to, żeby na niej stać.

Zanim w wieku 16 lat trafił do FC Koeln, trenował w małym klubie Sp Vgg 1910 Merzig.

- Mieliśmy treningi tylko trzy razy w tygodniu, więc w pozostałe dni chodziłem z tatą na boisko - opowiada.

- Wydawał mi polecenie "nie masz prawej nogi" i musiałem wszystko robić lewą: przyjmować piłkę, podawać nią i strzelać. Na początku mnie to denerwowało, bo niewiele się udawało. Ale teraz jest to bezcenna umiejętność.

Adam wciąż doskonali umiejętność strzałów z dystansu podczas treningów. Przez ostatnie 15 minut każdych zajęć piłkarze z Kolonii ćwiczą wybrany przez siebie element, Adam zwykle strzela z daleka.

Przeczytaj koniecznie: Legia Warszawa rozgromiła trzecioligowca

Nie ukrywa, że chciałby również wykonywać rzuty wolne, ale nie pozwalają mu na to... Łukasz Podolski i Portugalczyk Petit.

- Są bardziej doświadczeni i to oni wykonują wolne. Nie mówię, że robią to źle, ale może mi też w końcu pozwolą - uśmiecha się Adam.

Być może w reprezentacji Polski Matuszczykowi łatwiej będzie się wykazać.

- Trener Smuda powtarza mi, że najważniejsza dla mnie jest regularna gra w klubie. Ostatnie dwa mecze w Bundeslidze grałem po 90 minut i to chyba nieźle, więc może w sobotę dostanę szansę od początku - nieśmiało dopomina się o swoje piłkarz Koeln.

Po przyjeździe na zgrupowanie odebrał od Smudy gratulacje za strzeloną bramkę w lidze. Potem wspólnie z kolegami wyjaśniał z selekcjonerem szczegóły "afery alkoholowej" z Krakowa.

Patrz też: F1. GP Japonii. Robert Kubica pesymistą

- Jak dziennikarze dowiedzieli się, że była jakaś impreza, to zaczęli dopisywać nazwiska piłkarzy, których tam nie było. Moje inicjały też się pojawiły. Niesłusznie! - broni się Adam.

- Ale było, minęło. Najważniejsze, że wyjaśniliśmy sobie od razu wszystko z trenerem. Atmosfera musi być dobra, jeśli chcemy myśleć o dobrej grze i w końcu o zwycięstwach.

Najnowsze