- Ja do tej pory nie wiem, czy mam katar, czy cały czas płaczę. Świetne uczucie. Jak chłopaki zgotowali mi pożegnanie, poryczałem się. Emocje wzięły górę – powiedział wzruszony Artur Boruc.
Bramkarz grający na co dzień w klubie Premier League Bournemouth był zaskoczony pięknym zachowaniem kibiców dzień przed meczem. Fani przyszli pod hotel, w którym stacjonowała kadra i z odpalonymi racami skandowali jego nazwisko.
- Pożegnanie przez kibiców pod hotelem to było coś fantastycznego, nie spodziewałem się takiej sceny. Na Stadionie kibice również stanęli na wysokości zadania, bardzo się cieszę, że mogłem uczestniczyć w czymś takim. Chcę podziękować tym, którzy przyszli na Stadion Narodowy, ale i tym, którzy trzymali za mnie kciuki przez całą karierę. W złych momentach również. Teraz będę trzymał kciuki razem z wami – obiecał Boruc.
Przez 44 minuty gry w meczu z Urugwajem Boruc nie miał zbyt wiele pracy. Obronił jednak jeden mocny strzał.
- E tam, nie taki mocny (śmiech). Dobrze, że zakończyło się to na zero z tyłu. Poświęciliśmy sobie 3 lata. Ja reprezentacji, a ona mnie. Występy w kadrze to było moje życie – przyznał Artur Boruc.