Artur Boruc

i

Autor: East News Artur Boruc

Artur Boruc wyjaśnił genezę kontrowersyjnego tatuażu. "Wypiłem o jedno piwo za dużo i..."

2019-08-22 15:05

Legia Warszawa mierzy się w eliminacjach do Ligi Europy z Glasgow Rangers, a to przywodzi na myśl pojedynki z tym zespołem polskiego bramkarza, Artura Boruca. Golkiper - grając w Celticu Glasgow - podczas swojego pobytu w Szkocji niejednokrotnie zaszedł fanom "The Gers" za skórę. M.in. także tatuażem w okolicach pępka, którego niecodzienną genezę powstania wyjawia w rozmowie z oficjalną stroną wicemistrzów Polski, legia.com.

Przygody Boruca w Szkocji to druga połowa ubiegłej dekady. Polak występował na Celtic Park w latach 2005-2010 - trafił tam właśnie z Legii, a potem zdecydował się na przeprowadzkę do Włoch podpisując kontrakt z Fiorentiną. W Wielkiej Brytanii był jednak postacią nietuzinkową. Często prowokował fanów Rangersów w derbowych pojedynkach. Głośno było m.in. o wykonywaniu przez golkipera znaku krzyża na murawie Ibrox Stadium. Kibice "The Gers" to protestanci. To jednak nie wszystko, gdyż sławna była także sprawa związana z poniższym tatuażem.

Polski bramkarz swego czasu klepał się po niecodziennym malunku na swoim ciele, przedstawiającym małpę z wypiętym zadkiem, pokazując wszystko rozsierdzonym fanom Rangersów. W rozmowie z portalem legia.com Boruc zdradził historię powstania niestandardowej pamiątki. - To od alkoholu (śmiech). Traf chciał, że w tamtym okresie jeden z moich kolegów otworzył studio tatuażu. Często tam przesiadywałem. Wypiłem o jedno piwo za dużo i skończyło się tak, jak się skończyło. Mimo wszystko to fajna przygoda, przynajmniej mam co wspominać. Niczego nie żałuję - stwierdził były reprezentant Polski.

Dla Boruca, który jest mocno związany z Legią Warszawa, pojedynki o awans do Ligi Europy akurat z Rangersami mogą mieć zatem charakter szczególny. Obecny golkiper Bournemouth podczas niedzielnego pojedynku wicemistrzów Polski z Zagłębiem Lubin przemówił nawet z telebimów zachęcając fanów do wspierania drużyny z trybun stadionu przy ulicy Łazienkowskiej. Sam z pewnością będzie mocno trzymał kciuki za powodzenie ekipy, z której wybił się do lig zagranicznych.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze