- Nie bałeś się, że ta kontuzja kolana może zagrozić twojej karierze?
Sebastian Boenisch: - W pierwszym momencie miałem najgorsze myśli. Ale gdy doktor Boenisch obejrzał nogę i stwierdził, że nie jest tak źle, to natychmiast mi ulżyło.
Przeczytaj koniecznie: Sebastian Boenisch wykluczony z gry na pół roku
- Boenisch postawił diagnozę Boenischowi?! Leczysz się u rodziny?
- Nie, to zbieg okoliczności. Doktor Ulrich Boenisch z Augsburga to jeden z najlepszych niemieckich chirurgów, specjalista od takich urazów.
- Jak przebiega rehabilitacja?
- Bardzo dobrze. Dr Boenisch wskazał mi tylko dwa miejsca, w których powinienem kontynuować leczenie: Donaustauf i Duesseldorf. Wybrałem to drugie, bo miałem dość wyjazdów i mieszkania w hotelach. Bardzo chciałem pobyć z rodziną, która mieszka blisko Duesseldorfu.
- Kto pomaga ci w dojściu do zdrowia?
- Fizjoterapeuta Bernd Restle. Kiedy obejrzał zdjęcia i dokumentację leczenia, to powiedział, że za trzy miesiące będę mógł grać! Codziennie poświęcam od sześciu do ośmiu godzin na rehabilitację.
- Ludzie z polskiej reprezentacji interesują się twoim zdrowiem?
- O, tak! Zaraz po operacji dzwonili fizjoterapeuta Grzegorz Zeleźnik i dyrektor Konrad Paśniewski. A przedwczoraj miałem telefon od trenera Smudy.
- I co usłyszałeś od niego?
- W zasadzie nie powinienem zdradzać szczegółów (śmiech). Pytał o zdrowie i stwierdził, że skoro miało mi się przytrafić nieszczęście, to lepiej teraz niż bliżej EURO. Powiedział, że dzięki dwóm meczom, które zdążyłem zagrać w kadrze, wie więcej o moich możliwościach. No i dodał mi otuchy, mówiąc: "Sebastian, czekamy na ciebie".
Patrz też: Franciszek Smuda zdradził nazwiska czterech pewniaków na Euro 2012!
- A co się dzieje w Werderze? Podobno ze względu na słabe wyniki zamrożono wam połowę pensji.
- Wypłatę mamy 30 każdego miesiąca, więc nie wiem, ile dostanę (śmiech). W Niemczech prawo pracy nie pozwala jednak obniżać podstawowego wynagrodzenia. Można nie wypłacić premii albo ukarać zawodników, ale nie wolno odbierać pensji.