Najbardziej na bramce zależało Lewandowskiemu, który w tym sezonie nie trafił jeszcze ani w lidze, ani w kadrze. Na szczęście w 78. minucie polski napastnik wykorzystał dobre podanie Reusa i głową pokonał bramkarza Bayeru, zasmucając tym trenera gości, Saschę... Lewandowskiego.
- O tym, że na meczu będzie kanclerz Merkel, dowiedziałem się na krótko przed jego rozpoczęciem - powiedział "SE" Lewandowski. - Cieszę się, że strzeliłem gola na oczach głowy państwa, choć nie było tak, że jej obecność dodatkowo mnie zmobilizowała. Nie przejmowałem się też tym, że liczono mi już minuty bez gola. Ważne, że dobra dyspozycja nadchodzi teraz, gdy zaczynamy Ligę Mistrzów, a potem gramy z Anglią - powiedział Lewandowski, którego bilans w Bundeslidze po tym meczu wynosi: 70 spotkań - 31 goli - 14 asyst. A wracając do Merkel. Pani kanclerz jest patronem akcji integrującej cudzoziemców z niemieckim społeczeństwem, a kluby Bundesligi wspierają ten projekt. I stąd jej obecność na meczu Borussii.
Równie dobrze co "Lewy", a nawet jeszcze lepiej, zagrał Kuba Błaszczykowski, który po akcji Lewandowskiego i Piszczka strzelił na 2:0. To 16. gol kapitana kadry w 144. meczu w Bundeslidze (29 asyst). A jeśli chodzi o Piszczka to była to jego 16. asysta w 67. meczu w niemieckiej ekstraklasie (4 bramki).
To był 31. ligowy mecz z rzędu bez porażki Borussii. Jeszcze pięć spotkań i zostanie pobity rekord HSV.