Takich spotkań było już 18, począwszy od sierpnia 2008 roku, kiedy w Moskwie w starciu z Rosją (2:2) "Błaszczu" zanotował debiutanckie trafienie w biało-czerwonych barwach. - Kiedy strzelam, nigdy nie przegrywamy? To miłe. Mam nadzieję, że tak będzie aż do finału - uśmiechał się po meczu Kuba w rozmowie z UEFA.com. - Szwajcarzy postawili naprawdę ciężkie warunki, ale to my wyszliśmy z tego zwycięsko. Rzuty karne wykonywaliśmy bardzo pewnie. To dla nas historyczny moment.
Trudno wyobrazić sobie reprezentację Polski bez Błaszczykowskiego. Mimo że niewiele grał w Fiorentinie w minionym sezonie, jest w kapitalnej formie. W meczu z Irlandią Północną (1:0) asystował przy golu Milika, a w spotkaniach z Ukrainą (1:0) i ze Szwajcarią (1:1) sam trafiał do siatki. Nie zawiódł też w konkursie rzutów karnych.
- Kuba w reprezentacji nigdy nie zawodził. Były momenty, kiedy może było troszkę gorzej, ale zawsze dawał serce na boisku. To widać za każdym razem. Teraz los odpłaca mu za to, jak bardzo się poświęcił dla reprezentacji Polski - stwierdził Łukasz Piszczek (31 l.), przyjaciel Kuby i kolejny bohater meczu ze Szwajcarią. Błaszczykowskiemu w meczu 1/8 finału Euro kibicowała nie tylko cała Polska, ale i... gwiazdor niemieckiej kadry Mats Hummels. Gracz Bayernu spotkanie oglądał w koszulce Kuby, czym pochwalił się w mediach społecznościowych.
- Mamy z Matsem bardzo dobre relacje. Ja i Kuba cały czas pozostajemy z nim w kontakcie. Czasami sobie mocno "wrzucaliśmy" w żartach. Dlatego jest to miłe z jego strony - podsumował Piszczek.