"Super Express": - No to jak będzie? Polska w tej grupie zajmie pierwsze miejsce, a Niemcy drugie? Może tak być?
Łukasz Podolski: - Odwrotnie! Niemcy wygrywają grupę, a Polska druga. Taka kolejność najbardziej mi pasuje. Wychodzimy razem i jest OK. My tu przyjechaliśmy po mistrzostwo Europy, ale Polska też może odnieść sukces. Na pewno to jest na tyle dobry zespół, żeby wyjść z grupy, a potem to już wiadomo - decyduje jedno spotkanie, w którym wszystko może się zdarzyć.
- Kiedyś polscy piłkarze meczu z Niemcami bali się jak ognia, ale po wygranej w Warszawie dużo się zmieniło...
- Tak, ale pamiętacie, jak ten mecz wtedy wyglądał? Polska oddała dwa strzały i zdobyła dwa gole, a my mieliśmy tyle sytuacji, że cztery spotkania można by obdzielić. Ale nic nie ujmuję: liczą się 3 punkty, a wtedy zgarnęła je Polska. Ale to już było. Teraz karty są tasowane od nowa. Choć na pewno to najtrudniejszy rywal Niemców w tej grupie.
- Przed meczem z Polską byłeś na konferencji prasowej. No i dostało ci się pytanie o dziwne zachowanie Joachima Loewa w trakcie meczu z Ukrainą (niemiecki trener grzebał w spodniach, wykonując różne niehigieniczne gesty - red.). Nie bałeś się na nie odpowiedzieć?
- A czego lub kogo miałbym się bać?!
- Nie każdy piłkarz by odpowiedział...
- Ja taki jestem, że mówię, co myślę. Nie mam z tym problemu.
- "Przecież 80 procent facetów drapie się czasem po jajkach, więc o co chodzi?" - twoja odpowiedź sprawiła, że dziennikarze omal nie pękli ze śmiechu.
- No i było po problemie. Temat zakończony (śmiech).
- W pierwszym składzie raczej nie zagrasz, ale możesz wejść z ławki. Jeśli strzelisz gola, to będzie radość?
- Nie, żadnego skakania do kibiców, czy zdejmowania koszulki. Byłoby tak, jak w 2008 roku. Wtedy strzeliłem Polsce dwa gole, ale radości nie okazałem. Z szacunku dla Polski. I tu nic się nie zmieniło. Polskę szanuję cały czas i bramki bym nie celebrował.
- Masz już 48 goli w reprezentacji. Cel na ten turniej to dobić do 50?
- Byłoby fajnie, ale przecież jak nie dobiję, to nikt z tego powodu nie umrze. Najważniejsze to wrócić do Niemiec ze złotym medalem. To moja siódma wielka impreza. Trochę już wygrałem, ale apetyt wciąż jest duży. To są dla mnie fajne chwile. Tuż przed Euro urodziła się moja córeczka Maya, teraz mam szansę na kolejne złoto. W Galatasaray dobrze się czuję, zostaję tam na kolejny sezon i chcę zdobyć mistrzostwo Turcji. Mam bardzo dużo do zrobienia i na boisku, i poza nim. Aha, i pozdrowienia za pośrednictwem "Super Expressu" dla mojej babci w Gliwicach. Babciu, oglądaj mecz!