- Jak pan ocenia Artura Boruca, Ebiego Smolarka i Sebastiana Boenischa, zawodników, którzy po raz pierwszy pojawili się na zgrupowaniu prowadzonej przez pana kadry?
Franciszek Smuda: - Z każdym z nich przeprowadziłem indywidualne rozmowy. Poinformowałem, jakie zasady panują teraz w reprezentacji oraz czego od nich oczekuję. Cieszę się, że wrócił ten stary, prawdziwy Boruc. Może przejął się moją krytyką swojej sylwetki, bo teraz wygląda jak model. Nienagannie! Boenisch wypełnia lukę na lewej obronie, która bardzo mnie niepokoiła. Jeżeli w Werderze Brema będzie regularnie grał w Bundeslidze i Lidze Mistrzów, to znacznie wzmocni reprezentację.
- A Smolarek? Wyjaśniliście sobie wcześniejsze nieporozumienia?
- Nigdy nie było między nami kłótni. Wszystko wyjaśniliśmy sobie w trzy minuty. On mnie nie znał, ja nie znałem jego. Pojawiły się jakieś nieporozumienia, ale teraz to bez znaczenia. Wszystko jest w porządku.
- Boruc stanie w bramce przeciwko Ukrainie?
- Zdecydowanie tak! Boenisch też dostanie szansę debiutu od pierwszej minuty.
- Z Boenischem rozmawia pan po niemiecku czy po polsku?
- W reprezentacji wszyscy mówimy po polsku. Sebastian umie się porozumiewać w naszym języku.
- W pierwszym meczu nowego sezonu Serie A Boruc usiadł na ławce rezerwowych. Nie niepokoi to pana?
- Spokojnie. Artur wypracował sylwetkę modela, jest jak sprężyna i jestem pewien, że wywalczy sobie miejsce w podstawowym składzie Fiorentiny. A nawet jeśli nie, to we wszystkich poprzednich klubach regularnie występował na boisku. Ma 30 lat i pół roku na ławce rezerwowych w klubie nie zrobi mu krzywdy. Martwię się natomiast o Łukasza Fabiańskiego i Tomka Kuszczaka. Jeżeli kolejne dwa, trzy lata spędzą poza pierwszym składem, to potem po wyjściu na boisko będą mieć problemy. Brak czucia piłki, rytmu meczowego, pewności siebie, zgrania...
Przeczytaj koniecznie: Jacek Kiełb opuścił zgrupowanie
- Ostatnie wyniki kadry były fatalne. Na jakim etapie jest budowa drużyny?
- Nie chciałbym oceniać, na jakim etapie jesteśmy. Trzeba pamiętać, że nie graliśmy z "ogórkami". Gdybyśmy wygrali 10:0 z San Marino, to nadal nie wiedzielibyśmy, w którym miejscu jesteśmy. Dla mnie najważniejsze jest, byśmy wygrali wszystkie mecze na EURO 2012 i zdobyli tytuł.
- To naród namaścił pana na selekcjonera. Nie boi się pan, że po kolejnych klęskach ten sam naród zażąda pana głowy?
- Moi poprzednicy, kiedy obejmowali kadrę, mieli gotowy trzon zespołu. Ja buduję wszystko od początku. Myślę, że kibice to widzą. Nie boję się, że stracą cierpliwość. Wierzę w ich mądrość.