„Super Express”: - Gdyby patrzeć na dorobek punktowy po dwóch meczach Biało-Czerwonych, można by zaklaskać drużynie Michała Probierza…
Grzegorz Lato: - Z tego punktu widzenia – owszem. Cieszmy się więc z kompletu punktów. Zwycięstwo jest zwycięstwem, prędzej czy później o okolicznościach tych wygranych kibic zapomni.
- Ale raczej nie siedział pan przed telewizorem przez te 180 minut z wypiekami na twarzy, prawda?
- Szczerze? Jak w końcu w spotkaniu z Litwą zdołaliśmy strzelić gola, wyłączyłem telewizor i poszedłem spać.
- Podczas meczu z Maltą też tak pan zareagował?
- Nie, bo było nieco lepiej z naszą grą i łatwiej było na nią patrzeć. Zawodnicy chyba mieli z tyłu głowy słaby mecz z Litwą. Bo od samego początku gonili strasznie po boisku. Kuba Kamiński zasuwał jak mały samochodzik – lubię takich! Spokojnie mogliśmy – powinniśmy! - jeszcze jedną, dwie bramki więcej strzelić. A Malta, powiem panu, nie jest drużyną frajerów. Finowie się z nią strasznie męczyli.
- Nam też parę razy napędziła stracha w kontrach.
- Ale Łukasz Skorupski jest dobrym bramkarzem!
Wyliczyli szanse Polaków na baraże do mistrzostw świata. Wiemy, co czeka kadrę po męczarniach z Litwą i Maltą
- Nie on jednak powinien być bohaterem w meczach z drużynami notowanymi o ponad sto miejsc niżej w rankingu FIFA; zgadza się pan?
- Stare porzekadło piłkarskie powiada, że zwycięzców się nie sądzi. Więc nie będziemy zbyt wiele mówić o mankamentach. Natomiast najważniejsze jest, by widział je trener. I by te zwycięstwa – bo jakości w naszej grze nie było, niestety, zbyt wiele - nie przysłoniły mu naszych braków.
Za to reprezentantom dostało się solidnie od Grzegorza Laty
- A te pierwsze z brzegu, które pan zauważył?
- Za mało było w naszym wykonaniu strzałów z dystansu. Mamy w zespole paru chłopaków, którzy potrafią „pociągnąć” zza pola karnego. A to najlepszy sposób, żeby drużyny stojące w komplecie we własnej „szesnastce” wyciągnąć z niej, zrobić nieco miejsca dla napastników.
- Od podpowiedzenia takich rzeczy jest trener!
- Trener nie gra, powiem panu.
- Za to ma szansę dobrać taktykę, zrobić odpowiednią selekcję i nastawić mentalnie zespół. Michałowi Probierzowi się to udaje?
- Różnie bywa, zwłaszcza z tym nastawieniem. Jak grasz z Maltą czy Litwą, od pierwszej minuty masz na nich siąść, zepchnąć do defensywy; a nie myśleć sobie: „Eee, co to za rywal, damy radę”.
- Nasi zlekceważyli tych przeciwników?!
- Litwinów – moim zdaniem – zlekceważyli. A tego nigdy nie wolno robić.
Grzegorz Lato bardzo klarownie o końcu przygody Michała Probierza
- Wróćmy do Michała Probierza. Dobrze prowadzi zespół?
- Lekko nie ma, powiem panu. Część chłopaków – ważnych dla tej drużyny – nie gra u siebie w klubach. A zastępców niełatwo znaleźć. Lider polskiej ekstraklasy, Raków, ma zazwyczaj w wyjściowym składzie jednego Polaka - bramkarza. To skąd Probierz ma brać tych ludzi do kadry?
- Rozumiem, że – mimo słabej gry reprezentacji – nie ma co rozważać obecnie zmiany na stanowisku selekcjonera?
- Nie ma szans! Może to ewentualnie zacząć rozważać PZPN, jak już eliminacje się zakończą. W zależności od ostatecznego wyniku oczywiście.
W Holandii zupełnie się z tą opinią na temat polskiej reprezentacji nie kryją. Takie słowa musiały paść
- Po drodze czekają nas w nich jeszcze mecze z Holandią. Aż strach pomyśleć, co by się działo, gdybyśmy z nią mieli zagrać teraz!
- Na szczęście nie musimy, a do września jest jeszcze sporo czasu. Faktem jest, że trener Probierz ma o czym myśleć, bo Holandia i Hiszpania w dwumeczu pokazały… trochę inną dyscyplinę niż ta, którą my w tej chwili uprawiamy. Ale pamiętajmy, że mecz meczowi nierówny. To takie polskie, że inaczej podchodzi się do gry z Maltą, a inaczej – z Hiszpanią czy Holandią.
