„Super Express”: - Prawie pół roku upłynęło od objęcia przez Czesława Michniewicza stanowiska selekcjonera, ale pytań – stawianych już nawet za granicą – o jego przeszłość nie brakuje. Słusznie?
Jan Tomaszewski: - Już w momencie nominacji nowego selekcjonera, komentując ją publicznie, jako jedyny chyba wystąpiłem w... czarnej koszuli i powiedziałem głośno, że to najczarniejszy dzień w historii polskiej piłki.
- Dlaczego?
- Bo „sprawa 711” nie została dogłębnie wyjaśniona. Prezes Cezary Kulesza apelował: „Nie kopmy się pod stołem”, ale ja wiedziałem, że prędzej czy później ten fakt zostanie wykorzystany przeciwko naszej reprezentacji.
- No właśnie. Belgijskie media nazwały polskiego selekcjonera „trenerem mafii”. I co?
- Ja też pytam „i co?”. Takie słowa to nieprawdopodobny policzek dla mnie – jako kibica, czyli dwunastego zawodnika kadry, dla czytelników „Super Expressu”, dla wszystkich Polaków. Natychmiast powinno ukazać się dementi PZPN, dementi polskiej ambasady w Brukseli, wreszcie dementi Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Tak jak ma to miejsce w przypadku stosowania przez zagraniczne media zdania o „polskich obozach zagłady”. Niestety, nic się nie wydarzyło. No to o co tu chodzi?
Czesław Michniewicz spowiada się z relacji z "Fryzjerem". Opowiedział o nocnym spotkaniu w Pile
- A jak pan sądzi?
- Nie wiem. Wiem, że nasi kolejni przeciwnicy – może Holendrzy, może Meksykanie tuż przed mundialem - będą się powoływali na hasło „711”. Będziemy co chwilę narażeni na podobne ataki, znajdziemy się pod ostrzałem mediów. Po to, by zepsuć atmosferę wokół polskiej reprezentacji.
- Jest sposób, by tego uniknąć?
- Selekcjoner reprezentacji piłkarskiej jest zawsze w dziesiątce najpopularniejszych osób w Polsce. Musi być więc jak żona Cezara – poza wszelkimi podejrzeniami. A sposób jest prosty i oczywisty: jako osoba czująca się poszkodowaną medialnymi doniesieniami i określeniami, selekcjoner powinien wystąpić o odtajnienie swoich zeznań. Skoro po ich złożeniu prokuratorzy odstąpili od stawiania zarzutów, skoro nie było aktu oskarżenia, niech cała Polska – i cały świat – się dowie, że selekcjoner jest czysty. Dopóki tego nie zrobi, nie ma prawa podjąć się prowadzenia drużyny narodowej.
- A jest – pana zdaniem – czysty?
- Odtajnienie zeznań dałoby odpowiedź. Ja miałem okazję badać proceder korupcyjny, stojąc na czele Komisji Etyki w PZPN. Spotykałem się z Ministrem Sprawiedliwości, Andrzejem Kalwasem, z prokuratorem Kazimierzem Olejnikiem. Wiem, że 95 procent meczów w tamtym czasie było „robionych”. Na każdym szczeblu i niekoniecznie za pieniądze. Czasem za pół litra, za dziesięć ręczników, za pięć koszul. Mnie interesowały jednak tylko korzyści klubów, a nie to, kto w tym uczestniczył personalnie. Dlaczego? Bo od ustalenia, czy mieliśmy do czynienia z mafią, była prokuratura, a od osądzenia winnych – sąd. Moja rola sprowadzała się do określenia, które kluby na takiej działalności skorzystały – i doprowadzenie do ukarania ich.
- Wniosek o odtajnienie zeznań, który pan postuluje, to wyłącznie decyzja selekcjonera?
- Owszem, ale – moim zdaniem – władze związku powinny nakłonić go do wystąpienia o odtajnienie zeznań. Tak, by ta sprawa już nigdy nie mogła być rozgrywana przeciwko polskiej reprezentacji.
Listen to "Czy Michniewicz uczy się na błędach? Żarty się skończyły" on Spreaker.