"Super Express": - Mimo zawirowań wokół tego transferu nie rezygnujesz z marzeń, czyli gry w ulubionej lidze angielskiej?
Kamil Grosicki: - Uważam, że to najlepszy moment na zmianę klubu, bo mam już 28 lat. Miniony sezon we Francji miałem dobry, a na Euro też nie zawiodłem. Zrobiłem swoje, teraz agent musi się wykazać, jaki jest mocny. Myślałem, że sprawy potoczą się szybciej.
- Pytanie, który agent ma się wykazać, skoro podobno jest ich przy tej transakcji za wielu. Ciebie reprezentuje Niemiec Thomas Kroth, z którym masz umowę. A skąd się wzięli inni?
- Umowę mam z Krothem, ale klub Stade Rennes miał prawo wynająć swojego agenta do negocjacji z potencjalnymi kupcami, a druga strona też mogła wynająć menedżera do rozmów i zrobiło się zamieszanie. Gdy pojawia się duży transfer i spore pieniądze, takie rzeczy się zdarzają, że ktoś chce się podłączyć. Nie pomaga to w przeprowadzeniu transferu.
- Rennes chce za ciebie 10 mln euro. Czy to nie jest cena zaporowa?
- Było już naprawdę bardzo blisko sfinalizowania transakcji. A czy to kwota zaporowa? Myślę, że jeśli ktoś ma tyle zapłacić, to właśnie klub z Premier League. Zainteresowany był również zespół ze Zjednocznych Emiratów Arabskich, ale już po wstępnych rozmowach było widać, że nie zapłaci za mnie takiej sumy. Do końca sierpnia zostało sporo czasu i może pojawią się oferty z innych klubów. Jeśli Rennes będzie chciało mnie naprawdę sprzedać, to liczę, że zejdzie z ceny.
- Ataki terrorystyczne też są powodem, dla którego chcesz wyjechać z Francji? W dniu zamachu byłeś niedaleko Nicei.
- Byłem z całą rodziną w oddalonym tylko o 30 km Monako. To przykre, że akty terroru we Francji zdarzają się tak często i Francuzi nie mogą sobie z tym poradzić. Mieszkając tu, nie można uciec myślami od tego, co się dzieje. Nie jest to komfortowa sytuacja dla mnie i całej rodziny.
- Jak koledzy i nowy trener Stade Rennes powitali cię na pierwszym treningu?
- Bardzo ciepło. Niektórzy mówili nawet, że byli zachwyceni moją postawą i tym, jak reprezentowałem Polskę i klub.