Przodkowie Kasmirskiego pochodzą z Polski. On sam żywo interesuje się historią swojej rodziny. Gdy w Pucharze UEFA jego Deportivo La Coruna grało z Lechem Poznań, bardzo cieszył się na wizytę w naszym kraju. Wspominał też o możliwości gry w biało-czerwonych barwach. - Od zawsze marzyłem, by grać dla Brazylii. Reprezentacja tego kraju to coś magicznego, ale gdyby brazylijski selekcjoner długo się mną nie interesował, to... nie wykluczam gry dla Polski - mówił "Super Expressowi".
Filipe Luis długo jednak czekać nie musiał. Trener Carlos Dunga (46 l.) powołał go na ostatnie mecze eliminacji mistrzostw świata 2010. W środę w spotkaniu z Wenezuelą Kasmirski zadebiutował. Wyszedł w pierwszym składzie, grał 76 minut, spisał się co najmniej poprawnie. Publiczność na stadionie Morenao w Campo Grande, choć niezadowolona z remisu 0:0, pożegnała Filipe Luisa brawami. A my pożegnaliśmy się z marzeniami, że kiedyś zagra dla Polski. Ale trzeba przyznać, że nie wybrał źle - ma duże szanse pojechać na mundial do RPA.