- Nie widzieliśmy się z Pawłem Brożkiem po meczu, zobaczymy się jutro na treningu w Wiśle. Wiedzieliśmy, że to dla nas bardzo ważny mecz, potrzebowaliśmy trzech punktów, jeśli chcieliśmy myśleć o zachowaniu szans na awans. Myślę, że zasłużyliśmy na wygraną. To nie było jednak łatwe zwycięstwo - stwierdził kurtuazyjnie Kirm.
O swoich dwóch asystach Kirm opowiadał bez emocji.
- To nie było nic wielkiego, przy bramce na 2:0 dostałem dobrą piłkę od Dedica, Novakovic dobrze wychodził na pozycję, więc nie mogłem zrobić nic innego, jak tylko posłać do niego piłkę. Dziś nie liczyło się, kto strzelał gole, a kto asystował, a jedynie to, że wygraliśmy.
Dziennikarze pytali słoweńskiego pomocnika, czy nie przeszkadza mu, że gra obecnie w klubie z tak słabego piłkarsko kraju. - Z pewnością tak nie jest! - oburzył się Kirm. - To nie jest słaby piłkarsko kraj i nikt tak nie myśli. To był tylko jeden przegrany mecz.
Kirm pokusił się też o recenzję występu klubowego kolegi, Pawła Brożka.
- Myślę, że 'Brozio' nie grał źle. Jest napastnikiem i potrzebuje piłek od pomocników. Raz był blisko zdobycia bramki w pierwszej połowie. Grał nieźle, ale tego wieczoru po prostu my byliśmy lepsi od całej polskiej drużyny. To był chyba nasz najlepszy mecz w tych eliminacjach.
Kirm: Polska piłka nie jest słaba
Andraz Kirm był jednym z bohaterów w drużynie naszych rywali, w spotkaniu w Mariborze. Jego Słowenia pokonała Polskę 3:0. Pomocnik Wisły Kraków zapewniał jednak, że nie uważa, by polska piłka była w słabej kondycji.