Kilka miesięcy temu "Super Express" złożył do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez związek, który odmówił przyznania akredytacji dziennikarzom naszej gazety na dwa mecze kadry w zem-ście za materiały krytykujące działaczy PZPN.
Nasi reporterzy nie mogli wejść na spotkania Polska - Meksyk i Polska - Niemcy. Również wysłannicy "Faktu" zostali pozbawieni możliwości pracy na meczach kadry. Co gorsza, Lato i jego świta pokazali wtedy wielką butę, przesyłając do naszej redakcji skandaliczne pismo. "Brak akredytacji nie ogranicza jednak możliwości wykonywania pracy przez dziennikarzy. Każda osoba zainteresowana sportowym aspektem meczu ma prawo zakupić bilet i po obejrzeniu spotkania na żywo dokonać jego analizy na potrzeby redakcyjne" - tak pisali "mędrcy" z PZPN. Tyle że w tym przypadku mijają się z prawdą, i to bardzo. Dziennikarz ma za zadanie nie tylko obejrzeć zawody, ale też uczestniczyć w konferencji prasowej i porozmawiać z piłkarzami, a bez akredytacji takiej możliwości nie ma.
Początkowo prokuratura, bez dokonania jakichkolwiek czynności, odmówiła nam wszczęcia postępowania, ale to nie koniec sprawy. Sąd okręgowy, przyznając rację naszym argumentom zawartym w zażaleniu, zmienił postanowienie Prokuratury Rejonowej dla Warszawy-Mokotowa i nakazał jej przeprowadzenie wielu czynności w przedmiotowej sprawie.
- Jestem zadowolony z tej decyzji. To, że sąd staje w obronie dziennikarzy, jest bardzo dobrą wiadomością dla całego środowiska mediów - komentuje mecenas Artur Wdowczyk, który reprezentuje "Super Express" w tej sprawie.