Reprezentant Polski w meczu z Irlandią dostał od jednego z rywali łokciem w twarz. Boleśnie przekonał się, że wciąż musi chronić nos, który ledwie zrósł mu się po skomplikowanym złamaniu. Dlatego właśnie na spotkanie z Karlsruher SC ponownie wybiegł w charakterystycznej masce, w której grał już w kilku wcześniejszych meczach.
Kuba zagrał niemal cały mecz (zszedł w 89. minucie), ale to nie on został bohaterem wieczoru. Na największe brawa zasłużył bramkarz gości Roman Weidenfeller (28 l.). Dzięki jego świetnym interwencjom Borussia utrzymała do końca spotkania jednobramkowe prowadzenie.