Kuszczak: Rooney przepowiedział mi córkę

2009-11-13 4:45

Od półtora roku bezskutecznie czekał na powołanie do reprezentacji Polski. Bramkarz Manchesteru United Tomasz Kuszczak (27 l.) dostał szansę od nowego selekcjonera kadry, Franciszka Smudy (61 l.). I usłyszał jasną deklarację: - Jesteś numerem jeden!

„Super Express”: - Zaskoczyło cię powołanie do reprezentacji?

Tomasz Kuszczak (27 l.): - Po cichu na nie liczyłem. Zmienił się trener, jest nowa kadra, a ja zostałem jej częścią. Wszystko jest budowane od nowa i to najlepsza okazja, by przekonać selekcjonera do siebie. Na treningach jest naprawdę ostro, ale to dobrze. Pracujemy nad tym, żeby „klepać” piłkę i nie przetrzymywać jej. Nieco ponad godzina intensywnych zajęć – tak się na Zachodzie pracuje.


- Nie było cię w kadrze półtora roku. Stęskniłeś się?


- Bardzo! Kadra jest czymś wyjątkowym i zawsze chętnie na nią jeździłem. Jestem szczęśliwy, że znów tutaj jestem. Szczególnie, że długo nie byłem powoływany. Nie mam pojęcia z jakiego powodu. Musiałem to jednak zaakceptować. Na szczęście to już za mną i teraz – mam nadzieję – nadchodzą lepsze czasy.


- Rozmawiałeś z trenerem Smudą?

- Dyskutowaliśmy z nim całą drużyną. Ma pomysł na tę drużynę i to bardzo dobrze. A my, pół żartem pół serio mówiąc, nałożyliśmy na siebie zakaz przegrywania (śmiech). Tak powinna piłka wyglądać. Nieważne z jakim przeciwnikiem wychodzisz na boisko. Masz to wygrać! I nieistotne, czy jest to Brazylia, Argentyna, Francja czy Azerbejdżan. Wiadomo, że różnie może się to skończyć, ale trzeba dać z siebie sto procent. I cieszyć się, że jest się w tej drużynie. Bo mecz powinien być świętem. To powtarza zarówno sir Alex Ferguson w Manchesterze jak i tutaj Franciszek Smuda.


- Jak sir Alex Ferguson zareagował na to, że dostałeś powołanie?

- Podszedł do mnie i powiedział, że bardzo się cieszy, że wracam do reprezentacji. 95 procent piłkarzy Manchesteru gra w drużynach narodowych. Nie jest to przyjemne zostać w klubie z garstką graczy. Tym bardziej, że nie jestem wiekowym zawodnikiem i z gry w reprezentacji nigdy nie zrezygnowałem. Nie marnowałem jednak czasu. Zasuwałem na treningach i liczyłem, że to powołanie może przyjdzie. No i tu jestem.


- Przed wyjazdem na kadrę narobiło się jednak trochę szumu. W wywiadzie dla klubowej telewizji powiedziałeś, że Edwin van der Sar cię nie lubi i w ogóle ci nie pomaga.


- Trzeba się znać na żartach. Moją wypowiedź na temat van der Sara można zobaczyć sobie w Internecie, na portalu youtube. I to już od miesiąca, jednak dopiero teraz zrobiło się głośno. Powiedziałem to całkiem świadomie i to był żart. Ale moje słowa zostały przekręcone. Po obejrzeniu filmiku można wywnioskować, co Kuszczak miał na myśli. Polecam. Nie miałem na celu obrażenia nikogo. Trener Ferguson oczywiście zrozumiał, że żartowałem i podszedł do mnie ze śmiechem mówiąc: „Oj, będzie za to kara, zapłacisz”. Rzecz jasna nic nie musiałem płacić, bo trener zna się na żartach.


- A jak zareagował van der Sar?

- Żartował z tego wszystkiego. Powiedział do mnie ze śmiechem: „Tomek, szpilkę mi w plecy wbijasz”. Odpowiedziałem, że zawsze będę mu ją wbijał (śmiech). Edwin wie, że jesteśmy dobrymi kolegami. OK, może ciężko wyobrazić sobie przyjaźń między bramkarzami, ale w naszym przypadku tak właśnie jest. Inna sprawa, że jest to mój konkurent, z którym będę rywalizował, bo wierzę w swoje umiejętności. Ale szanuję go. Nie tylko za to, co osiągnął w piłce, ale też za to, jakim jest człowiekiem. Chodzimy razem na kolacje, gramy w golfa.


- I kto wygrywa?

- Zwykle jest remis (śmiech). Edwin bardzo dobrze gra w golfa, dłużej niż ja. Grają również Ryan Giggs, Paul Scholes, John O'Shea. Oczywiście pytając kogokolwiek w United, kto jest najlepszy, bez wahania wskaże na... siebie! Bo takim klubie właśnie taka jest mentalność – każdy chce być najlepszy.


- Ostatnio w MU zaroiło się od noworodków. Wcześniej ojcem został Dimitar Berbatow. A ostatnio Wayne'owi Rooney'owi urodził się syn, a tobie córka.

- Mamy dobry kontakt z Wayne'm, mieszkamy blisko siebie. Oczywiście więc wiele razy rozmawialiśmy o naszych pociechach. Do humorystycznej sytuacji doszło podczas przyjęcia urodzinowego Wesa Browna, na którym była cała drużyna. Rooney podszedł do mojej dziewczyny i stwierdził, że jest przekonany, że będę miał córkę. Odpowiedziałem, że jemu na pewno urodzi się chłopiec. I się sprawdziło! Wyobrażam sobie, że też jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Dla mnie to cudowna chwila. Od kolegów z zespołu dostajemy na przykład masę prezentów.


- Jakich?

- Od ciuszków, po grzechotki. A butów to już córka ma tyle samo, co ja. Ubrań z kolei wystarczy na dwa lata (śmiech). Muszę przyznać, że sprawdziłem się w roli ojca. Byłem pierwszą osobą, która trzymała córkę na rękach. Mało tego! Jako pierwszy przewinąłem moją Laylę. Córeczka tatusia (śmiech). Ostatnio się więc układa – najpierw zostałem ojcem, a teraz jestem na kadrze. Teraz czas na dobry występ w drużynie Smudy.

Najnowsze