Maciej Rybus - 2018 rok pod znakiem szczęścia i... nowości

2018-03-29 22:22

Nowe zęby, nowa partnerka i nowy Maciej Rybus - tak mogli żartować sobie kibice, którzy obserwowali występ zawodnika Lokomotiwu Moskwa w marcowym sparingu z Koreą Południową. Bo choć ten do tej pory w reprezentacji Polski nie zaliczył wielu wielkich spotkań, to teraz udowadnia, że po uporządkowaniu życia osobistego wreszcie może być jednym z liderów naszej kadry. Także na MŚ 2018.

W reprezentacji Polski Maciej Rybus debiutował w wieku zaledwie 20 lat (w listopadzie 2009 roku). Wtedy w Legii Warszawa uważano go za jeden z największych talentów od dawna, a sporo obiecywano sobie po nim także w kadrze, gdzie miał przez kolejne lata stanowić o sile lewego skrzydła. Szybki, dobry technicznie, a przy tym lewonożny - wydawało się, że po zakończeniu kariery przez Jacka Krzynówka szybko doczekaliśmy się bocznego pomocnika z prawdziwego zdarzenia.

Patrząc na kolejne lata występów urodzonego w Łowiczu piłkarza można jednak mieć nieodparte wrażenie, że padł on ofiarą swojej uniwersalności oraz... niedostatków w kadrze. W tej zaczynał bowiem jako zawodnik ofensywny, ale kolejni selekcjonerzy rzucali go też na lewą obronę. Przede wszystkim dlatego, że w naszym kraju brakowało dobrych piłkarzy na tę pozycję. Nic więc dziwnego, że Rybus długo nie potrafił ustabilizować swojego miejsca w reprezentacyjnej hierarchii. Pomoc przyszła z dość nieoczekiwanego kierunku, bo z Rosji, gdzie trafił po pobycie w Legii. Tam też zaczęto ustawiać go albo na boku defensywy, albo jako cofniętego skrzydłowego w systemie 3-5-2 lub 3-4-3. Dzięki temu zawsze wydolny i szybko biegający "Rybka" mógł robić to, co wychodziło mu najlepiej.

Niestety jego kariera - przynajmniej w reprezentacji - naznaczona była sporym pechem. W 2012 roku w pierwszym składzie rozpoczął mecz otwarcia Euro w Polsce i na Ukrainie, ale po tym, jak zszedł z boiska w 70. minucie, podczas tego turnieju już się na nim nie pojawił. Czy był gorszy od tych, którzy akurat grali? Trudno wyrokować. Niemniej ówczesne decyzje Franciszka Smudy budziły kontrowersje, a dla samego Rybusa był to bolesny cios. Cztery lata później znów miał ogromnego niefarta. Tym razem nie do trenera, a do zdrowia. Tuż przed mistrzostwami Europy we Francji doznał urazu barku, który wykluczył go z udziału w turnieju.

Jednak ostatnie miesiące układają się dla niego fantastycznie. Przed sezonem 2017/2018 wrócił do Rosji po nieudanej przygodzie z Olympique Lyon i został zawodnikiem Lokomotiwu Moskwa, w którym szybko wywalczył miejsce w składzie. Na niespełna dwa miesiące przed końcem rozgrywek jego drużyna jest liderem tabeli i ma ogromne szanse na mistrzostwo kraju. Do tego dołożyć trzeba też sukcesy w życiu prywatnym. W marcu Rybus ożenił się bowiem z piękną Laną, którą poznał niedużo wcześniej. Stabilizacja na polu osobistym przełożyła się też na boisko. Co było widać w marcowym sparingu z Koreą Południową. 28-latek biegał jak nakręcony - mijał rywali, dośrodkowywał, był pewnym punktem zespołu - i wydaje się, że ustawiając go na pozycji wahadłowego w systemie 3-4-3 Adam Nawałka wreszcie znalazł dla niego miejsce w drużynie.

Miał pecha w 2012 i 2016 roku, gdy Polska grała na wielkich turniejach. 2018 rok może jednak sprawić, że zapomni o tamtych nieprzyjemnych epizodach. Bo to na razie dla niego rok radości i nowości. Chodzi nie tylko o nową partnerkę, ale też możliwość zdobycia pierwszego w zagranicznej karierze mistrzostwa kraju. Nowością będzie też z pewnością występ na mistrzostwach świata. I coraz więcej wskazuje na to, że jeśli tym razem zdrowie dopisze, to po blisko dziewięciu latach występów w reprezentacji Polski Maciej Rybus może wreszcie odegrać w niej wielką rolę.

ZOBACZ: Łukasz Fabiański - najbardziej wyluzowany "Łabędź" i cichy lider reprezentacji

Najnowsze