Będzie zimna wojna?
Stosunek Grzegorza Laty do zachodniej myśli szkoleniowej znamy od dawna. Nowy prezes PZPN przy każdej okazji krzywił się i prychał na Leo Beenhakkera, demonstrując swoją niechęć do Holendra, którą zresztą ten odwzajemniał. Dlatego teraz, kiedy "Człowiek z betonu" przejął stery na Miodowej, na usta ciśnie się pytanie: Co Lato zrobi z Leo?
- Beenhakker ma ważny kontrakt i może spać spokojnie - oświadczył, niczym litościwy pan i władca, nowy prezes PZPN zaraz po triumfie w wyborach.
Tylko czy holenderski "pracownik" będzie chciał z nim współpracować? Najbardziej boję się, że Lato rzeczywiście wspaniałomyślnie na razie nie pogoni Beenhakkera, ale pod płaszczykiem przychylności wciąż kłębić się będzie nieudolnie skrywana zawiść, która skutecznie podtruje atmosferę w kadrze. W ten sposób dojdzie do "zimnej wojny" prezesa z selekcjonerem, której ofiarami będą kadra i jej kibice. A prędzej czy później (raczej prędzej), przy pierwszej sprzyjającej okazji, Lato spełni swoje wielkie marzenie i oczyści naszą myśl szkoleniową z obcego elementu.
Wszystko w rękach Beenhakkera
Grzegorz Lato odgrażał się swego czasu, że jak tylko zostanie prezesem, to zwolni Leo Beenhakkera. Argumenty były mniej więcej takie: nie będzie nam tu jakiś dziadek się szarogęsił i pouczał naszych wspaniałych trenerów, mamy swoją słynną polską myśl szkoleniową, a w ogóle to on stanowczo za dużo zarabia.
Im bliżej było wyborów, tym łagodniejszy stawał się jednak Lato, a już po wygranej pokazał oblicze, które do tej pory raczej ukrywał: oblicze prawdziwego dżentelmena. Opowiada o dotrzymywaniu umów i o tym, że „kontrakt to rzecz święta”.
Który z tych dwóch Grzegorzów Lato jest prawdziwy? Jak będzie się układała współpraca selekcjoner – prezes? Moim zdaniem, to już zależy od Beenhakkera. Jeśli Holender będzie osiągał sukcesy i poprowadzi naszą reprezentację do mistrzostw świata, to Lato nie odważy się podnieść na niego ręki. I będzie miło, zgodnie, sympatycznie. Ale jeśli tylko Leo się potknie, to Lato litości nie okaże..