Żewłakow: Nie możemy się potknąć

2008-10-10 8:00

- W meczu ze Słowenią straciliśmy punkty i teraz musimy poradzić sobie z tą presją i świadomością, że drugi raz nie możemy się potknąć. Ale my właśnie lubimy zaskakiwać, gdy jest ciężko i nikt w nas nie wierzy - mówi kapitan biało-czerwonych Michał Żewłakow (32 l.).

Przed spotkaniem z Czechami ciężko nie wracać do spotkania z Portugalią - ta sama data (11 października), ta sama godzina (20.00), to samo miejsce (Stadion Śląski) i ten sam arbiter (Wolgang Stark).

- No właśnie. A im człowiek starszy, tym bardziej wierzy w jakieś takie dziwne przesłanki i przesądy. Ja już jestem po trzydziestce, więc powiem, że chyba coś w tym jest - śmieje się Żewłakow. - Nie możemy jednak w tę magię liczb i miejsc za bardzo uwierzyć, bo mecz się sam nie wygra. Dobrze jest podejść do spotkania z optymizmem i takie rzeczy w tym pomagają, ale musimy też pamiętać, że czeka nas potwornie ciężkie zadanie i żeby powtórzyć sukces z Portugalią, trzeba będzie się strasznie namęczyć - dodaje obrońca Olympiakosu.

To siedzi w głowach

Biało-czerwoni poznali już smak zwycięstwa z Czechami. W lutym, podczas zgrupowania na Cyprze, ograli ich 2:0.

- Kiedy czeski dziennikarz zapytał mnie, czy będziemy jeszcze rozpamiętywać ten mecz, odpowiedziałem mu, że nie. Ale dodałem też szybko, że po tamtym spotkaniu w głowach mamy jedną ważną rzecz: świadomość, że możemy tych Czechów ograć. I dobrze wiem, że w Czechach wspomnienie tamtego meczu też siedzi, co tylko nam może pomóc - tłumaczy "Żewłak".

Martwi jednak jedno - wtedy Polacy byli rozpędzeni po wygranych eliminacjach do EURO, a teraz nie dość, że atmosfera wokół drużyny nie jest najlepsza, to jeszcze prawie wszystkie nasze gwiazdy grzeją ławy w klubach. Żewłakow też stracił ostatnio miejsce w składzie Olympiakosu.

- Nie jest to sytuacja, która wzmacniałaby morale i wartość naszej drużyny - przyznaje kapitan reprezentacji. - Jeżeli chodzi o mnie, to miałem po prostu pecha. Zaraz po ostatnim zgrupowaniu kadry rozbiłem głowę. Musieli mi ją zszyć, a rana była tak paskudna, że pauzowałem 12 dni. Opuściłem przez to trzy mecze i wypadłem ze składu - wyjaśnia.

Czesi są bardzo groźni

Takich problemów nie mają Czesi, którzy regularnie grają i błyszczą w wielkich klubach.

- Nie ma co się oszukiwać, to zespół potrafiący świetnie grać w piłkę. Oglądałem niedawno ich mecz z Anglią (2:2 - red.) i byłem pod ogromnym wrażeniem - przyznaje "Żewłak", ale po chwili uspokaja: - Oni są faworytami, ale to nam tylko może pomóc. Bo my już tacy jesteśmy, że zawsze wolimy atakować z dalszych pozycji, gdy jest ciężko i mało kto w nas wierzy. Wtedy potrafimy się zmobilizować i zaskoczyć. Tak było w meczu z Portugalią i wierzę, że historia się powtórzy. Zresztą innego wyjścia nie ma. Eliminacje do mistrzostw świata są krótsze (tylko 10 meczów - red.) i teraz już nie możemy się potknąć.

Najnowsze