Artur Wichniarek (31 l.) znów strzelił gola i zapewnił Arminii remis 1:1 w trudnym meczu z Herthą. Już trzeci raz w tym sezonie Bundesligi polski napastnik miał okazję zadedykować bramkę mamie, która zmarła dwa miesiące temu.
Wichniarek jest w nowym sezonie odmieniony. Nowa fryzura, nowa jakość gry i nowy sposób świętowania bramek. Zamiast ekspresyjnej radości i zdejmowania koszulki, Polak przykłada palec do ust na znak ciszy, a później wyciąga obie dłonie do góry w stronę nieba.
Są ważniejsze rzeczy od piłki
Dlaczego właśnie tak? Artur dedykuje bramki swojej mamie, która zmarła dwa miesiące temu. Po długiej i ciężkiej chorobie pani Mirosława zmarła na raka w wieku zaledwie 52 lat. Artur niechętnie wraca do tych chwil, ból jest zbyt duży. Piłkarz był przy łóżku umierającej mamy, wdzięczny Bogu, że pozwolił mu się pożegnać z ukochaną osobą.
- Była moim doradcą przez całe życie i wielkim oparciem. Po tym ciosie stałem się innym człowiekiem. A każdą z bramek strzeloną w tym sezonie będę dedykował mamie - zapowiedział niedawno na łamach niemieckiego "Bilda". Ale to nie strzelane bramki są teraz dla Artura najważniejsze.
- Zrozumiałem, że w życiu są istotniejsze sprawy od piłki - mówi "Super Expressowi" piłkarz, gdy namawiamy go na chwilę zwierzeń. Wichniarek przyznaje, że kiedy siedział w szpitalu w Poznaniu przy umierającej mamie, otworzyły mu się oczy na wiele spraw.
- Teraz wiem, co to znaczy cierpienie. Chciałbym się pogodzić ze wszystkimi ludźmi, którym kiedyś zadałem ból - wyznaje. - W przeszłości było wiele nieważnych, bezsensownych spraw i sporów. Teraz skupiam się na tym, by odnaleźć w sobie wewnętrzny spokój - zdradza.
Podał rękę Hoenessowi
Swoją nową filozofię Wichniarek już wprowadza w życie. Kiedyś Polak i menedżer Herthy Berlin, Dieter Hoeness, szczerze się nie cierpieli. Polski napastnik zarzucał nawet swojemu byłemu szefowi, że ten próbował złamać mu karierę. Przy okazji sobotniego meczu Hertha - Arminia Bielefeld panowie podali sobie ręce na zgodę. Z inicjatywy Artura.
- Porozmawialiśmy przed meczem, wyjaśniliśmy sobie te nieporozumienia i sprawa jest załatwiona - opowiada Wichniarek, który odzyskał nie tylko wewnętrzny spokój, ale i imponującą skuteczność. W dwóch kolejkach Bundesligi strzelił trzy gole, jedno trafienie dorzucił w Pucharze Niemiec. Za naszą zachodnią granicą coraz głośniej jest o tym, że to może być sezon Wichniarka.
- Jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić - zastrzega Artur, który jednak na pewno zrobi wszystko, by mieć jak najwięcej okazji do uczczenia pamięci swojej mamy.